Miesięcznik „Świat Problemów”
  • O nas
  • Redakcja
  • Prenumerata
  • Archiwum
  • Dla autorów
  • Kontakt

Dobry terapeuta DDA

Z pytaniem – jakie cechy powinien posiadać dobry terapeuta DDA? – zwracam się do Anny Seweryńskiej, superwizora Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, założycielki Szkoły Psychoterapii DDA, prezes Stowarzyszenia Od-Do.

Tadeusz Pulcyn

– Powinien być – mówi z przekonaniem – otwarty, życzliwy, uczciwy, szczery, uważny… Powinien posiadać wszystkie te cechy, które pozwolą osobie w kryzysie emocjonalnym, życiowym, z nasilonymi objawami lękowymi, w stanie bezradności – poczuć się bezpiecznie, poczuć, że jest szanowana, ważna dla terapeuty i przez niego rozumiana. Przy tym terapeuta powinien być zawsze w zgodzie ze sobą i dbać nie tylko o swój rozwój intelektualny, ale też, korzystając w pełni z życia, umieć radzić sobie z własnymi kryzysami, które mogą go spotkać. To rokuje dobrą relację terapeutyczną.

– Dla DDA – dopowiada Rafał, który ma za sobą kilka etapów zdrowienia – często jest to pierwsza szansa na dobrą, zdrową relację. Co to oznacza, że relacja jest zdrowa? To, że możemy w niej być autentyczni – ja i terapeuta. Ci terapeuci, którzy próbują być dla pacjenta białą kartą, nie uzyskują dobrych rezultatów w terapii. DDA potrzebuje wsparcia żywego człowieka, który wnosi do relacji to, co w niej przeżywa, ale ma też pełną akceptację dla zachowania pacjenta. Terapeuta powinien być – nazwijmy to – figurą dobrego rodzica. Powinien opiekować się pacjentem, towarzyszyć mu na drodze rozwoju, a w sprawach dla niego niezrozumiałych, kontrowersyjnych – dotyczących pacjenta – nie odrzucać go, mimo że może przeżywać złość w kontakcie z nim. Pacjent może mieć trudność w przyjęciu emocji terapeuty, ale właśnie w tej relacji uczy się być w kontakcie z uczuciami, uczy się je wyrażać i przyjmować. Dobry terapeuta tematy trudne, wywołujące silne emocje, powinien podejmować w stosownej formie i w bezpiecznych dla obu stron warunkach. Bo to, co zdarza się pomiędzy terapeutą a pacjentem, powiela się także w jego życiu codziennym. Zatem, jeśli pacjent „przerobi” trudny temat z terapeutą, będzie miał szansę poprawić jakość swoich relacji z innymi poza gabinetem.
Jednoznaczny w przekazie

Ważne jest – podkreśla Anna Seweryńska – aby terapeuta DDA był wielowątkowy w myśleniu i działaniu, ale
jednoznaczny w przekazie; aby był pewny siebie i „nie bał się bać” – podobnie jak jego klient – szanować własne uczucia i potrzeby, będąc świadomym możliwości i ograniczeń, jakie daje rola psychoterapeuty. Jest przecież „takim samym” człowiekiem jak jego pacjent, dlatego może okazać wobec niego empatię, może dzielić z nim jego radość czy jej brak, ale także okazywać smutek, złość czy zdziwienie. Jego kompetencją jest przede wszystkim zdolność do bezpiecznego i uczciwego budowania relacji z pacjentem. Poznaje go, przyjmuje jego przeżycia jako jego prawdę o nim, której nie podważa, lecz stara się ją zrozumieć. Stawia raczej hipotezy niż diagnozy samego objawu. Wspiera pacjenta w jego samodzielnym dochodzeniu do tego, co mu się stało, skąd biorą się jego problemy, a zarazem jest obecny w tych poszukiwaniach poprzez wyrażanie własnych uczuć, skojarzeń, myśli, przypuszczeń.

Osoby, które wzrastały w rodzinach dysfunkcyjnych, nieustannie doświadczały traumy; czuły się zagrożone, odrzucane, ignorowane i obarczane poczuciem winy, stale bały się o siebie i o swoich bliskich. Dlatego u terapeuty przede wszystkim poszukują bezpieczeństwa i akceptacji, ale też potwierdzenia, że ich wstyd, wstręt, strach, złość, żal wobec ojca czy matki nie były bezpodstawne. Dlatego szczególną cechą terapeuty powinna być zdolność do akceptacji doświadczeń pacjenta, a nie ocenianie go, przy jednoczesnym komunikowaniu mu wprost o odczuciach i wrażeniach z nimi związanych.

Ważne jest też jednoznaczne stawianie i otwieranie granic w relacji z pacjentem. Autentyczność, jawność, prostolinijność, jakie wnosi terapeuta w relację, stają się rzeczywistym korekcyjnym doświadczeniem, które może przeciwważyć doświadczenie odrzucenia, pustki, agresji, manipulacji doznane w dzieciństwie w kontakcie z rodzicem. Dobry psychoterapeuta jest gotowy zarówno na bliskość, jak i konfrontację w relacji z pacjentem.

Tę rzeczywistość odzwierciedlają doświadczenia Joanny. – Dorastając, relacjonuje – żyłam w bezustannym zakłamaniu i braku szczerości z ludźmi. W mojej rodzinie nikt nie mógł na nikim polegać, nikt nikomu nie pomagał, każdy był skoncentrowany na sobie. Każdego dnia towarzyszyło mi uczucie zagrożenia, a jednocześnie odczuwałam złość, gniew i wstyd. Żyłam w poczuciu krzywdy i winy. Mieszkałam na powierzchni 70. metrów kwadratowych, a czułam się jak bezdomna. Dom nie był moją twierdzą. Paradoksalnie schronienia szukałam na ulicy pośród obcych, gdyż często pijany ojciec ze współuzależnioną mamą urządzali w domu libacje, a po nich głośne awantury.

Wszystko zmieniło się, gdy znalazłam wsparcie terapeuty, który najpierw pomógł mi zrozumieć siebie i odnaleźć chęć do życia. Był wymagający, surowy, a zarazem wyrozumiały, liberalny, delikatny, cierpliwy i uważny, otwarty, a jednocześnie w sposób jednoznaczny stawiał granice. Posiadał przy tym wysoką kulturę osobistą. Potrafił być przyjacielem, nauczycielem i towarzyszem. Okazał się wielkim mistrzem, bo dzięki niemu jestem dziś szczęśliwym człowiekiem, potrafię radzić sobie ze wszystkimi problemami i cieszyć się każdym nowym dniem.

Buduje przestrzeń zaufania

Pojmuję – mówi Anna Seweryńska – rolę psychoterapeuty, który pracuje z dorosłymi pacjentami (DDA) w podobny sposób, jak rolę dobrego rodzica, o czym wspominał Rafał. Każdy jest jakiś; nie ma idealnych psychoterapeutów, tak jak nie ma idealnych rodziców. Jednak ogromnie ważną cechą w tych rolach jest świadomość swoich możliwości i ograniczeń oraz gotowość do brania odpowiedzialności za własne zachowanie i podejmowane decyzje. Ważna jest świadomość posiadania „władzy” i zdawanie sobie sprawy z wagi wypowiadanych do pacjenta słów, bo one budują zaufanie pacjenta do terapeuty.

Terapeuta powinien także ufać pacjentowi – dawać mu przestrzeń i czas na dokonywanie własnych wyborów i akceptować je, mimo że nie zawsze konsekwencje tych wyborów w rozumieniu terapeuty są dobre dla pacjenta. Czasem są na początku bolesne.

– Na początku mojej terapii – wchodzi w słowo Katarzyna, która ma za sobą dwa lata zdrowienia – usłyszałam od terapeutki: „Kiedy rodzic pije, dla dziecka kończy się dzieciństwo, a zaczyna dorosłość, na którą nie jest gotowe”. Poczułam wówczas ogromny żal, smutek, ale też pełną akceptację tych słów, i zaufałam swojej terapeutce „wchodząc w dorosłość”. Najpierw zasypywałam ją pytaniami, czy wszystko robię tak, jak trzeba – czy ona dobrze się ze mną czuje, czy dobrze reaguję na zachowanie męża, na polecenia szefa, na prośby mamy i siostry? – bo wciąż jest we mnie poczucie winy, że nie spełniam oczekiwań innych osób, że zachowałam się niestosownie. Terapeutka „pozwoliła mi się wygadać”. A potem wyjaśniła, że to, czego doświadczam, charakteryzuje tak zwany syndrom DDA, który „możemy razem przezwyciężyć”. Zaciekawiła mnie tymi słowami. Zwłaszcza słowo „razem” wybrzmiało bardzo optymistycznie, wzbudzało ciekawość dziecka, które wchodzi w dorosłość z kimś już dorosłym (trzeźwym, życzliwym, godnym zaufania).

Po kilku miesiącach terapii terapeutka zaprosiła mnie na swój warsztat: „Schemat rodziny dysfunkcyjnej”. Były tam m.in. scenki przedstawiane przez uczestników szkolenia z rodzin alkoholowych, dysfunkcyjnych. Został zobrazowany schemat zachowań tych rodzin, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Po obejrzeniu tych scen ogarnęło mnie przerażenie; uświadomiłam sobie, że tak właśnie było w moim rodzinnym domu. Potem miałam tylko jedno pragnienie, żeby mój dom – w którym mieszkam z mężem i dzieckiem – nigdy tak nie wyglądał, abym odrzuciła ten schemat i zaczęła żyć w zgodzie ze sobą, w poczuciu bezpieczeństwa, miłości. I właśnie dlatego kontynuuję terapię DDA. Bo wciąż zdarza się, i myślę, że jeszcze będzie się zdarzało, iż szukam u mojej terapeutki potwierdzeń własnych decyzji w kwestii wychowywania mojego dziecka, relacji z pracodawcą czy z mężem. Znajduję zawsze jej wsparcie, ale decyzje podejmuję sama. Terapeutka jedynie mi towarzyszy – z ogromną cierpliwością i spokojem.

Otwarty na proces twórczy

Czego zazwyczaj spodziewamy się, idąc do terapeuty DDA? – Chcemy – odpowiada Ewa, po kilkunastu latach terapii – żeby po prostu powiedział nam, co mamy robić, żeby nas uzdrowił, naprawił, nauczył kilku „sztuczek”, które odmienią nas i naszych bliskich. Trochę też boimy się, że nas zbeszta, ale wierzymy głęboko, że wyjdziemy z gabinetu z programem naprawczym i zestawem przepisów – jak żyć z uzależnionym ojcem i współuzależnioną matką.

A co robił mój pierwszy terapeuta? Nie dawał rad, nie przemawiał do mnie, lecz słuchał. A potem zadawał pytania. Jego mądrość polegała na tym, że zadawał pytania w taki sposób, żebym je zrozumiała i sama sobie na nie odpowiedziała, żebym dostrzegła, gdzie popełniam błąd i co dobrze byłoby zrobić, żeby go naprawić. Żebym zobaczyła, jak często śmieszne, szkodliwe, nieskuteczne było to, co robiłam do tej pory – i dlaczego. Mój terapeuta towarzyszył mi w docieraniu do siebie, rzucając światło na moje poczynania; nie dawał mi rozwiązań – tylko narzędzia. Trzymał mnie za rękę, ale nie robił nic za mnie. Był przy mnie, a nie zamiast mnie. Najciekawsze były spotkania z nim, z których wychodziłam z niezrozumieniem wszystkiego, o czym rozmawialiśmy, do końca; wtedy to, co usłyszałam, pracowało we mnie przez kilka dni, nawet tygodni, fermentując, bulgocząc, dając początek czemuś zupełnie nowemu…

Tak się złożyło, że na swojej drodze spotkałam potem jeszcze kilku mądrych terapeutów, z których każdy miał własny sposób działania. Jeden z nich, w ośrodku informacyjnym dla DDA na warszawskim Żoliborzu, umiał w żartobliwy sposób ukazywać, jak to biczowanie się przez DDA wygląda z boku, umiał urzeczywistnić moją sytuację, która wydawała mi się końcem świata, „odczarowywał” moje potknięcia, które wydawały się przestępstwem nie do wybaczenia.

Lata później terapeutka w poradni uzależnienia i współuzależnienia z całkowitym spokojem słuchała tego, co wyrządzałam sobie i bliźnim, ze zrozumieniem kiwając głową, a potem pytała, pytała, pytała. Pytając, prowadziła mnie po nitce do kłębka. Kolejna specjalistka w tejże poradni prezentowała styl konfrontacyjny, a więc, mogłoby się wydawać, mniej komfortowy dla DDA, ale jednak skuteczny. Powtarzając to, co ode mnie usłyszała, stawiała przede mną lustro, mówiąc: „tak to naprawdę wygląda”. A co się zobaczyło, tego nie dało się już „od-zobaczyć”. I trzeba było coś z tym zrobić.

Dziś, po wielu latach terapii prowadzonej przez mądrych terapeutów, nie myślę za innych (a przynajmniej mocno się staram), nie myślę też: „a co oni sobie pomyślą”. Bronię swoich poglądów, które wyrażam. Nie traktuję czyjejś opinii jako krytyki albo ataku, albo prawdy objawionej. Nie reguluję swoich emocji lekami. Kocham moją mamę. Potrafię objąć ojca na pożegnanie i myśleć o nim z wyrozumiałością. Nie kontaktuję się z byłym mężem, czynnym alkoholikiem. Zaczynam być świadoma swojej wartości. Opiekuję się sobą, wsłuchuję się w swoje potrzeby. Szanuję innych. Akceptuję przeszłość. Wybaczyłam i wybaczam. I nie mam poczucia winy.

– Wbrew stereotypom – zaznacza po wypowiedzi Ewy Anna Seweryńska – terapeuta nie musi być zawsze skupiony na jednym, wybranym przez siebie nurcie psychoterapeutycznym. Cenniejsza jest jego gotowość do brania odpowiedzialności za siebie (czyny i słowa) i odwaga mówienia pacjentowi „nie” lub „tak” w kontekście stawianych i otwieranych granic w relacji.

Mądrość terapeuty nie musi wynikać ze znajomości teorii obowiązujących w danym nurcie psychoterapii i umiejętności postawienia diagnozy objawu, z którym przyszedł pacjent. Ważne, by jego mądrość opierała się także na zdolności rozumienia i przyjmowania tego, czego potrzebuje pacjent. By jego mądrość szła w parze z gotowością do bycia w kontakcie dorosły-dorosły i nie pozbawiała mocy sprawczych pacjenta, mimo że nie zawsze wybiera to, co proponuje mu psychoterapeuta.

Mądrość terapeuty jest tym cenniejsza, im bardziej pozwala pacjentowi na doświadczanie autonomii swych uczuć, potrzeb, wyborów i ich konsekwencji jako stanu „bycia w porządku” wobec innych. W takich warunkach przebiega proces uwalniania się od poczucia winy/krzywdy, którym obarczyli pacjenta jego dysfunkcyjni rodzice. Dobry terapeuta jest funkcjonalny – nie potrzebuje „czegoś” od pacjenta, by czuć swoją wartość.

Czasem nurt czy metoda pracy dyktują warunki relacji z pacjentem. Terapeuta pozostający „w zgodzie” z nurtem, w którym pracuje, sam siebie do niego dostraja. Cenniejsze od stosowania reguł danego nurtu jest adekwatne odpowiadanie na rozpoznawane potrzeby pacjenta (czasem wprost przez niego komunikowane) – podkreśla Anna Seweryńska. I dodaje: Psychoterapię pojmuję bardziej jako sztukę czy rzemiosło połączone z talentem i pasją, niż jako dziedzinę nauki. Dlatego cechy dobrego terapeuty – także DDA – kojarzę jako cechy osoby chętnej do „tworzenia”, osoby otwartej na proces twórczy – własny i pacjenta.

Poprzedni artykuł Głód bliskości
Kolejny artykuł Pomóc przede wszystkim sobie

Podobne artykuły Podobne artykuły

Warto inwestować we współpracę

Bagaż na całe życie

Postęp, nie doskonałość

Rezygnuję z samowoli

Przełamać barierę milczenia

Praca z oporem i brakiem motywacji u anorektyczek

Praca z oporem i brakiem motywacji u anorektyczek

Geneza rozwoju tzw. syndromu DDA – rozumienie pacjenta jako podstawa skutecznej psychoterapii

Ustawa o zdrowiu publicznym i Narodowy Program Zdrowia

Ustawa o zdrowiu publicznym i Narodowy Program Zdrowia

Luty 2021



str.
3

Z dr. n. med. Sławomirem MURAWCEM, psychiatrą, psychoterapeutą i specjalistą terapii środowiskowej rozmawiała Ewa PĄGOWSKA
Zdrowie psychiczne w pandemii

str.
6

Artur Malczewski
Jak radzą sobie placówki leczenia osób uzależnionych w trakcie epidemii COVID-19?

str.
9

Artur Malczewski
Substancje psychoaktywne w ruchu drogowym w okresie pandemii COVID-19

str.
13

Tadeusz Pulcyn
Nie poddajemy się

str.
16

Z dr hab. prof. Elżbietą ZDANKIEWICZ-ŚCIGAŁĄ, prof. Uniwersytetu SWPS, psycholog, psychotraumatolog, rozmawiała Aleksandra PRZYBORA
Aleksytymia a uzależnienie od alkoholu

str.
20

Agata Sierota
Nałogowe czynności abstynenta, czyli o uzależnieniach zastępczych

str.
23

Tadeusz Pulcyn
Razem zmieniamy jutro

str.
26

Aleksandra Przybora
Kampania NASZA w tym GŁOWA

str.
29

Aneta Gawełek
Traumatyczne przeniesienie w psychoterapii osób z doświadczeniem przemocy

Czytelnia Świata Problemów

Diana Malinowska, „Kiedy praca szkodzi? Wskazówki dla terapeutów pracujących z osobami nadmiernie angażującymi się w pracę”

Diana Malinowska, „Kiedy praca szkodzi? Wskazówki dla terapeutów pracujących z osobami nadmiernie angażującymi się w pracę”

Piotr Szczukiewicz, Drogi do zdrowia.

Piotr Szczukiewicz, Drogi do zdrowia.

Zobacz także:




© 2015 Wszystkie prawa zastrzeżone Świat Problemów.
Zaprojektowane i wykonane przez Sobre
Close Window

Loading, Please Wait!

This may take a second or two. Loading, Please Wait!