Wiele osób zajmujących się zdrowieniem z uzależnienia stawało wobec pytania o związek między procesem zdrowienia a rozwojem i dojrzałością osobowości. Potoczne rozumienie dojrzałości kojarzy się pozytywnie: być dojrzałym jest dobrze, a niedojrzałym źle. Powstaje jednak pytanie: kiedy kogoś uznać za dojrzałego? A następnie: kiedy ktoś osiąga dojrzałość w trzeźwości?
Piotr Szczukiewicz
Psychologia a dojrzałość
Trudno opisać rozwój człowieka w kierunku dojrzałości tylko z perspektywy psychologii, bo osoba ludzka wykracza poza czystą perspektywę psychologiczną. Sam termin „dojrzałość” znajdziemy przecież nie tylko w psychologii rozwojowej czy psychologii osobowości, ale także w innych dziedzinach nauk, np. pedagogice, filozofii czy teologii, również w biologii czy medycynie. Pamiętając o tym ograniczeniu, chciałbym przybliżyć myślenie o dojrzałości z pozycji psychologa, który zajmuje się zawodowo pomocą psychologiczną. Wiedza na temat dojrzałości w psychologii osobowości ma niekiedy charakter skomplikowanych refleksji teoretycznych, które mogą być użyteczne tylko dla profesjonalistów. Jednak czasem koncepcje psychologów pełne są ciekawych spostrzeżeń i inspirujących idei dla każdego, kto interesuje się własną dojrzałością. Taka psychologia staje się wtedy pożytecznym narzędziem intelektualnym, które może pomóc zrozumieć, co dzieje się z człowiekiem na drogach osobistego rozwoju.
Trzeba też zauważyć, że zajmowanie się zdrowiem psychicznym czy też dojrzałą osobowością wymaga odejścia od tradycyjnie pojmowanego zdrowia jako braku choroby (tzw. pusta koncepcja zdrowia). Pojęcie zdrowia należy nasycić pozytywnymi treściami. W psychologii „pozytywną koncepcję zdrowia” wprowadzali przedstawiciele nurtu humanistyczno-egzystencjalnego. Przeciwstawiali się oni koncentrowaniu tylko na patologii osobowości i dysfunkcjonalnym zachowaniu, prowadząc refleksję nad dojrzałością i prawidłowym rozwojem osobowości. Interesowali się prawidłowościami życia psychicznego osób zdrowych. Udało się w ten sposób częściowo przezwyciężyć „pustą koncepcję zdrowia”. Pojawiły się różne typologie dojrzałości i opisy dojrzałego rozwoju – ujmowane np. w kategoriach samorealizacji czy samoaktualizacji (Carl Rogers, Abraham Maslow). Chciałbym tu zwrócić szczególną uwagę na kryteria dojrzałości według Gordona Allporta. Wymienia on kilka grup właściwości składających się na dojrzałą osobowość, do których chciałbym się poniżej odwołać.
Warto na marginesie dodać, że takie podejście rodzi czasem problemy metodologiczne, bowiem dość szybko okazuje się, że trudno określić pozytywną koncepcję zdrowia bez odwołania się do wartości. Za pojęciem zdrowia będą przecież stały jakieś idee na temat tego, co dobre, wartościowe, godne wyboru itd. Przedstawiciele wspomnianego nurtu w psychologii nie mają jednak tego rodzaju wątpliwości. Jeśli do dobrego zrozumienia człowieka potrzebna jest filozofia, to trzeba ją zastosować.
Kryteria dojrzałej osobowości
Gordon Allport nie zajmował się uzależnieniami, ale był sławnym psychologiem osobowości z Uniwersytetu Harvarda. W swoich badaniach umniejszał rolę analizy czynnikowej, a wskazywał na doniosłe znaczenie badań indywidualnych przypadków i świadomej motywacji. Stał się w ten sposób prekursorem psychologii humanistycznej. Według niego człowieka dojrzałego osobowościowo będą cechowały następujące właściwości:
Posiadanie dobrze rozwiniętego obrazu siebie, zdolność rozumienia siebie, ale połączona z „szerokim ja”. Taki człowiek dobrze wie, kim jest, rozumie siebie i swoje potrzeby. Potrafi asymilować dobre cechy innych, włączać je do repertuaru swoich zachowań. Natomiast szeroki zasięg „ja” oznacza, że ktoś nie ogranicza się tylko do własnych potrzeb i obowiązków, ale umie brać udział w szerokim zakresie działań – obchodzą go potrzeby innych ludzi. Dobrym sprawdzianem, czy ktoś ma rozwinięty obraz siebie, jest na przykład to, że nie widzi w innych swoich wad i nie przypisuje innym takich reakcji i cech, których sam nie aprobuje.
Opanowywanie i zaspokajanie potrzeb bez trwałych wewnętrznych konfliktów. Chodzi tu o brak nadmiernej reakcji na bodźce wynikające z popędów. Człowiek jest wtedy w stanie ograniczać się i doświadczać niezaspokojenia potrzeb, a jednocześnie nie rodzi to w nim trwałych konfliktów, nie daje nasilenia poczucia krzywdy czy żalu, a co najwyżej motywuje do poszukiwania innych środków do celu lub zmiany celu. Ta cecha chroni przed używaniem innych osób do zaspokajania własnych potrzeb.
Posiadanie poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego. Przejawia się to tolerancją na frustrację i względną równowagą emocjonalną w sytuacjach, które rodzą lęk. Nie chodzi o to, że ktoś nie odczuwa strachu, ale że potrafi sobie z nim radzić. Zagrożenia nie naruszają podstawowego poczucia bezpieczeństwa, lecz wyzwalają możliwości adaptacyjne. Ta właściwość ułatwia postępowanie w tych chwilach, kiedy życiowe sytuacje przynoszą duże napięcie emocjonalne.
Funkcjonowanie z dozą optymizmu i zgodne z rzeczywistością zewnętrzną. Chodzi o naturalny życiowy entuzjazm – ale nie jakieś specjalne różowe okulary. Przeciwieństwem tego entuzjazmu jest cynizm i zgorzknienie. Człowiek z tymi cechami jest dobrze przystosowany do rzeczywistości zewnętrznej, umie prawidłowo ocenić sytuację, w jakiej przychodzi mu funkcjonować. A zatem nie jest ani „niepoprawnym optymistą”, ani „zatwardziałym pesymistą”. Takiej osobie łatwiej jest okazywać akceptację i zrozumienie dla innych. Według Allporta prostym sprawdzianem dojrzałości w tej mierze jest to, czy ktoś potrafi serdecznie odnosić się do innych i to nie tylko najbliższych.
Obiektywizacja samego siebie. Ta właściwość rozwiniętej osobowości wyraża się zwłaszcza dobrym wglądem w siebie i poczuciem humoru. Wgląd w siebie oznacza tu, że ktoś potrafi tworzyć pośredni obraz pomiędzy tym, co sam o sobie myśli a tym, co myślą inni – nie jest obojętny na zdanie innych, ale też nie buduje obrazu siebie tylko na podstawie tego, co inni powiedzą. Po prostu umie obiektywnie na siebie spojrzeć. Poczucie humoru oznacza tu między innymi zdolność patrzenia na siebie z dystansem. A zatem człowiek dojrzały potrafi się z siebie śmiać – w myśl powiedzenia: „jeśli potrafisz się śmiać z siebie samego, będziesz miał zabawę do końca życia”. Dodajmy jednak, że nie oznacza to oczywiście, że dojrzałość polega na częstym opowiadaniu anegdot czy dowcipów.
Posiadanie jednoczącej filozofii życia. Człowieka o dojrzałej osobowości charakteryzuje skrystalizowany światopogląd, który integruje, jednoczy jego funkcjonowanie w różnych dziedzinach. Nie każda życiowa filozofia może pełnić rolę „jednoczącej”. Tylko taka, która potrafi odpowiadać na wszystkie najważniejsze pytania, jakie niesie ludzka egzystencja. Filozofia konsumpcjonizmu czy światopogląd pragmatyczny albo „światopogląd naukowy” (jak mówiło się w szkołach w czasach PRL) raczej nie spełnią roli jednoczącej filozofii życia. Allport uważał, że jednym z ważniejszych źródeł takiej filozofii życiowej jest religia. W każdym razie właściwości z tej grupy stanowią o formacie etycznym osoby dojrzałej i stoją za jej poczuciem odpowiedzialności.
Czy terapia uzależnień prowadzi do dojrzałości?
Porównując kryteria dojrzałej osobowości z celami terapii, wydaje się, że na powyższe pytanie można odpowiedzieć twierdząco. Zazwyczaj przyjmuje się bowiem, że terapia ma prowadzić do zdrowia, stabilnej abstynencji, ale też do rozwoju osobowości w kierunku większej dojrzałości i przekraczania niektórych ograniczeń. Zauważyłem już przed laty, że dla osoby uzależnionej, która podejmuje trud trzeźwienia, problem dojrzałości pojawia się pod postacią kilku znaczących pytań. Nieraz pada pytanie: Czy mogę się spodziewać, że po terapii będę mógł w pełni realizować wszystkie zadania życiowe, jakie stają przed ludźmi zdrowymi? Albo: Czy jestem na tyle dojrzały, żeby wytrwać w abstynencji? A czasem: Chcę się rozwijać i stać się dojrzalszy, ale co to znaczy być dojrzałym w mojej sytuacji? Nie dziwię się takim pytaniom, bo są one typowe dla różnych osób, które przechodzą lub przeszły poważną chorobę. Czyż ludzie nie pytają: Jak będę mógł funkcjonować po zawale serca, jak będę mógł żyć z cukrzycą, czy będę mógł żyć tak jak inni, jeśli miałem udar? Osoba uzależniona, która w procesie terapii wyraźnie dostrzegła destrukcyjną moc sposobu życia opartego na piciu, też w którymś momencie zadaje podobne pytania.
Świadczy to o tym, że ktoś rozumie powagę sytuacji, w jakiej się znalazł i poważnie myśli o przyszłości. A zatem już osiągnął pewien poziom dojrzałości. Niekiedy są to pytania podszyte wątpliwością, czy pełny powrót do zdrowia jest możliwy. Innym razem tego typu pytania wypływają raczej z pewności: „tak, jestem na dobrej drodze do zdrowia i dojrzałości”, „mogę dorównać zdrowym, a nawet ich przewyższyć”. Pytanie jest wtedy tylko poszukiwaniem uzasadnienia racjonalnego dla tej subiektywnej pewności.
Niezależnie od intencji tego typu pytań, dotykają one głównego zagadnienia – powiązań procesu zdrowienia i rozwoju osobowości. Długofalowe cele procesu trzeźwienia i właściwości dobrze rozwiniętej osobowości są bardzo podobne. Widać to szczególnie w procesie profesjonalnej terapii, która ukierunkowana jest na przezwyciężenie psychologicznych mechanizmów uzależnienia. Można udowodnić, że cele terapii jednocześnie stanowią kryteria dojrzałej adaptacji. Podobnie w procesie zdrowienia, który dokonuje się w różnych środowiskach trzeźwościowych, widać jak wymagania – stawiane np. w pracy w ramach Programu 12 Kroków – przekładają się na dojrzalsze funkcjonowanie.
Zdrowienie jako proces
Proces zdrowienia można określić jako nabywanie umiejętności życia wolnego od mechanizmów choroby alkoholowej, a więc wolnego od nałogowego regulowania uczuć, od fałszowania obrazu rzeczywistości poprzez różne mechanizmy obronne oraz od zaburzeń obrazu siebie i kierowania sobą. Mówiąc o procesie zdrowienia, trzeba od razu zaznaczyć, że właśnie samo słowo „proces” dobrze oddaje sposób, w jaki odbywa się to dochodzenie do zdrowia. Słowo „proces” podkreśla, że coś rozciąga się w czasie, że ma swoje etapy. Zatem dojrzałości nie osiąga się w miesiąc. Tymczasem terapeuci znają sytuacje, kiedy niektórzy pacjenci już po kilku tygodniach terapii w oddziale uznają się za wyleczonych. Wydaje im się, że zrozumieli o co chodzi i teraz przed nimi prosta droga. Życie dość szybko pokazuje, że nie są jeszcze dojrzali do stabilnej abstynencji i radzenia sobie z trudnościami. Inni uważają, że wyleczenie następuje wtedy, kiedy ktoś długo utrzymuje abstynencję. Tymczasem abstynencja to tylko warunek wstępny, bo powrót do zdrowia wymaga zmian w myśleniu i nowych doświadczeń, a także więcej pracy osobistej. Proces trzeźwienia nie dokonuje się sam, on może postępować tylko dzięki świadomemu uczestnictwu i przyjęciu odpowiedzialności za ten proces.
Konsekwencją trzeźwienia jest dojrzewanie różnych sfer osobowości, zwłaszcza związanych z obrazem własnej osoby, poczuciem tożsamości, czy też z relacjami społecznymi. Proces trzeźwienia nie jest tylko pasmem osobistych sukcesów. Towarzyszą mu różne porażki, a nie każda sfera życia rozwija się jednakowo szybko. Szczególnie trudne bywa odbudowywanie więzi rodzinnych. Jednak większość osób trzeźwiejących tego doświadcza i udowadnia swoim życiem, że jest możliwa przebudowa osobowości w kierunku większej dojrzałości i spójności.
Leczenie rozpoczyna się zazwyczaj w związku z jakimś kryzysem, który przymusza do terapii. Początki zdrowienia wiążą się zatem z abstynencją raczej wymuszoną przez sytuację niż dojrzałą decyzją. Pacjent uczy się radzić sobie z głodem alkoholowym i stopniowo uspokaja swój organizm wyczerpany okresami nadużywania alkoholu, powoli uświadamiając sobie, na czym polega jego problem („jestem uzależniony”). Drugi etap zdrowienia następuje, kiedy pacjent oswaja się z myślą o swojej chorobie i nie musi już myśleć o objawach, a punkt ciężkości przenosi się na poznawanie i rozumienie siebie, swoich potrzeb i doznań. Wcześniej regulacja emocjonalna miała charakter nałogowy, a teraz staje się bardziej świadoma. Bardzo ważna staje się abstynencja – teraz już dobrowolna. Pacjent doświadcza korzyści z jej utrzymywania, widzi, że układają mu się niektóre sprawy życiowe, doświadcza zadowolenia i poczucia własnej mocy – tym razem bardziej realnej niż w czasie picia. Widzi bowiem, że po zaprzestaniu picia rzeczywiście można coś osiągnąć i dać sobie radę. Wciąż jednak trudno mówić tu o dojrzałości. Pacjent może reagować silnymi emocjami na różne sytuacje, które przekładają się na doznania typu: „nie radzę sobie”, „nie wytrzymam”, „boję się, że zapiję”, „muszę się napić, bo zwariuję” itp. Potrzebuje zatem wsparcia środowiskowego i pomocy profesjonalnej.
O wyraźnych sygnałach dojrzałości można mówić dopiero na trzecim etapie zdrowienia – nazywanym etapem rozwoju – kiedy następuje rehabilitacja pochorobowa i rozwój osobisty. Na tym etapie trzeźwienia alkohol przestaje być sprawą centralną, a głód alkoholowy nie jest już tak groźny czy częsty. Ważne staje się odkrywanie tego, co służy rozwojowi, co liczy się w życiu i jak to realizować. Istotą tego okresu jest godzenie się na to, że życie jest pełne zadań, które trzeba wykonać i trudności, które trzeba pokonać.
Dopiero na tym etapie staje się wyraźnie widoczne, że człowiek uzależniony trzeźwieje, nie tylko dlatego, że nie pije, ale dlatego, że stawia sobie cele, dąży do nich, wyznacza plany i poszukuje dróg ich realizacji. Na tym etapie pojawia się właśnie pytanie o dojrzałość w trzeźwości. Proponuję rozumieć ją jako życie wolne od psychologicznych mechanizmów uzależnienia. Albo bardziej pozytywnie – jako wydobywanie potencjałów osoby ludzkiej w sferze emocjonalnej, poznawczej i osobistej tożsamości (sferze „ja”).
Pokonanie mechanizmów uzależnienia
Jeśli istotę procesu zdrowienia określiliśmy jako umiejętność życia wolnego od mechanizmów uzależnienia, to kryterium dojrzałości będą zachowania i postawy świadczące o tym, że ktoś dobrze funkcjonuje bez tych mechanizmów. W sferze emocjonalnej chodzi o przezwyciężenie mechanizmu nałogowego regulowania uczuć. Jak wiadomo, osoba uzależniona uczy się wpływania na swoje samopoczucie przy pomocy substancji. Zatem, jeśli alkoholik znajdzie się w stresie lub jego dążenia będą frustrowane, to wywoła to pragnienie szybkiego złagodzenia przykrego stanu przy pomocy alkoholu. Cechą nałogowego regulowania uczuć jest niski poziom odporności na cierpienie. Taka osoba nie jest świadoma swoich głębokich potrzeb, bo one docierają do świadomości jako potrzeba substancji psychoaktywnej (lub zachowania nałogowego). Praca terapeutyczna nad sferą emocji i potrzeb, ukierunkowana na przywrócenie zdrowej regulacji emocjonalnej, będzie zatem skutkowała zdolnością opanowywania i zaspokajania potrzeb bez trwałych wewnętrznych konfliktów oraz posiadaniem poczucia bezpieczeństwa emocjonalnego. Widać na tym przykładzie jak długofalowe cele procesu trzeźwienia i właściwości dobrze rozwiniętej osobowości są bardzo podobne, a standardowe narzędzia (np. dzienniczek uczuć) mogą prowadzić do ważnych zmian.
Podobnie rzecz się ma z pracą terapeutyczną nad sferą poznawczą, w której podczas uzależnienia dochodzi do bardzo poważnych zmian zwanych mechanizmem iluzji i zaprzeczania. Funkcjonowanie tego mechanizmu opiera się na silnej aktywności mechanizmów obronnych i myśleniu irracjonalnym. Służy redukcji dysonansu pomiędzy dostrzeganiem negatywnych konsekwencji picia i rosnącym zapotrzebowaniem na pozytywne emocjonalne efekty picia. Jego istotą jest system przekonań, który podtrzymuje subiektywną wizję własnego życia, nawet gdy do uzależnionego docierają jakieś informacje o szkodach związanych z piciem. Przełamanie tego myślenia jest kluczowe, żeby zobaczyć straty związane z uzależnieniem i móc zadecydować o trzeźwości. Na dalszych etapach leczenia praca nad mechanizmem iluzji i zaprzeczania obejmuje budowanie realistycznego podejścia wobec pacjenta – do jego podejścia do siebie samego i zdarzeń w jego życiu. Oznacza to właśnie budowanie dojrzałości rozumianej jako funkcjonowanie zgodne z rzeczywistością i umiejętność obiektywizacji samego siebie.
W praktyce okazuje się, że zwykłe informacje zwrotne udzielane na każdej grupie terapeutycznej pomagają nie tylko przezwyciężać mechanizm iluzji i zaprzeczania, ale także rozwijać dojrzałość osobowości.
Najtrudniejsza praca terapeutyczna odbywa się nad mechanizmem rozpraszania i rozdwajania „ja”. Ekstremalność doświadczeń związanych z zażywaniem alkoholu (i innych substancji psychoaktywnych) prowadzi stopniowo do coraz silniejszej polaryzacji treści „ja”. W obrębie obrazu samego siebie i poczucia tożsamości pojawiają się skrajne przekonania: z jednej strony o własnej mocy, poczuciu kontroli czy dużych możliwościach, a z drugiej treści zogniskowane wokół poczucia krzywdy, niezrozumienia, klęski czy straty. Ten stan wpływa na upośledzenie sfery wolicjonalnej i zdolności do kierowania własnym postępowaniem. Alkoholik przestaje wtedy kierować się własnymi zasadami i standardami moralnymi, ale jednocześnie intensywnie podtrzymuje złudzenia o własnej mocy i kontroli. Zmiana terapeutyczna w tym obszarze rozpoczyna się od stopniowego uznania swojej choroby i przyjęcia nowej tożsamości („jestem uzależniony”). Potem prowadzi do integrowania różnych skrajnych przekonań i treści „ja”, powodując wzięcie odpowiedzialności za dalszy przebieg choroby i własny rozwój. Praca terapeutyczna nad sferą „ja” prowadzi do lepszego rozumienia siebie i rozbudowania obrazu własnej osoby, w którym musi zmieścić się zarówno styl życia z okresu nasilenia choroby, jak też dojrzałe cele formułowane w trakcie leczenia.
W szczególności terapia w tej sferze ułatwia pacjentowi porządkowanie własnej hierarchii wartości i refleksję nad sensem życia. Pomaga zatem budować jednoczącą filozofię życiową. Jak widać, cele terapii uzależnień także w tej sferze są zbieżne z kryteriami dojrzałej osobowości.
Na koniec warto dodać, że dojrzałość nie jest jakimś skarbem, który trzeba zdobyć, a potem zachować i obronić. Zawsze można być jeszcze bardziej dojrzałym, bo zawsze będą sytuacje, które będą stanowiły dla nas rozwojowe wyzwania. Inaczej mówiąc – nawet najbardziej dojrzały osobowościowo człowiek może znaleźć się w sytuacji, w której zachowa się niedojrzale. I wcale to nie będzie znaczyło, że stracił swoją dojrzałość. Po prostu będzie musiał dojrzale poradzić siebie z własnym niedojrzałym zachowaniem. Dotyczy to także dojrzałości w trzeźwieniu.