Córki alkoholików łatwo wchodzą w związki z uzależnionymi partnerami. Wyjaśniając to zjawisko, koncentrujemy się zazwyczaj na postaci ojca, który staje się dla córki wzorem mężczyzny i tym samym przygotowuje ją do relacji z partnerem niedostępnym emocjonalnie. Rzadziej mówi się w tym kontekście o wpływie współuzależnionej matki. Przyjrzyjmy się zatem postawom współuzależnionych matek; jak one kształtują gotowość córki do wejścia i wytrwania w związku z alkoholikiem.
Elżbieta Kalinowska
W kontakcie z żonami alkoholików w pierwszej kolejności rzuca się w oczy ich nastawienie na „pomaganie”. Mają one właściwie tylko jedno pytanie, które kierują do specjalistów czy innych osób starających się im pomóc: „Co ja mam zrobić, żeby on przestał pić?”. Czasem wygląda to tak, jakby osoba pytająca była owładnięta obsesją poszukiwania odpowiedzi na to pytanie. Tę „obsesję” można lepiej zrozumieć, jeśli przyjrzymy się obrazowi alkoholika, jaki nosi w swoim umyśle jego żona.
W mentalnym obrazie postać męża jest podzielona na dwie odrębne części. Jedna to „złoty człowiek” – bez wad, dobry, mądry, niemal anioł. W przekonaniu żony to jest „ten prawdziwy on”. Gdyby nie pił, byłby właśnie taki. Czasem taki bywa albo bywał w przeszłości i pamięć o nim jest skrzętnie przechowywana, niekiedy przez długie lata. Druga część tego obrazu to „on pijany” – ta część osobowości alkoholika jest postrzegana przez jego żonę jako mniej „nieprawdziwa”, bo powstała pod wpływem alkoholu, czyli czegoś, co przychodzi z zewnątrz. Żony opowiadają o swoim postrzeganiu mężów w taki sposób (1):
Nie umiem go zostawić. To dobry, wręcz wspaniały człowiek, ale alkohol sprawia, że staje się inną osobą.
Gdy jest pijany, jest koszmarny; czepliwy, nerwowy, wmawia sobie i innym różne rzeczy, wchodzi w konflikt z prawem. Ale gdy jest trzeźwy, jest najlepszym partnerem na świecie.
Mąż pije 10 lat. Trzeźwy – to anioł, a pijany – jest chamski i obrzydliwy.
Jest cudownym człowiekiem; opiekuńczy, zaradny, inteligentny. Spędzamy cudnie czas, jak nie pije lub wypije jeden, dwa drinki. Niestety, zdarza się, że przeholuje. Wtedy zaczyna pić na umór. Nie ma limitu, nie potrafi przestać, robi się wtedy nieznośny, uszczypliwy i wredny.
Jeśli żona alkoholika jest przekonana, że ma za męża wspaniałego człowieka, lecz schowanego za alkoholem, to jest oczywiste, że będzie starała się usunąć alkohol z ich życia. Wtedy, w jej przekonaniu, już nic nie stanie na przeszkodzie ich wzajemnemu szczęściu. Ta wizja sprawia, że jest ona odporna na różnego rodzaju cierpienia, jakich dostarcza jej życie z alkoholikiem. Jest w stanie znieść dużo, bo wierzy, że lepsza przyszłość jest możliwa. Jej wizja „prawdziwego JA” męża buduje się na momentach jego trzeźwości, ale z czasem nie znajduje odzwierciedlenia w codziennym życiu.
Jaka nauka płynie z takiej postawy dla córki? Przede wszystkim córka uczy się w tej sytuacji pomijania swojego bieżącego doświadczenia w ocenie sytuacji i swoich decyzjach. Matka jest w tym dla niej wzorem, bo trwa przy mężu, który jej nie szanuje, zawodzi ją i oszukuje. Dodatkowo broni go jeszcze przez długi czas, tłumacząc jego zachowanie na różne sposoby. Tym samym matka pokazuje córce, w jaki sposób traktować swoje cierpienie w związku. Uczy ją znajdowania wytłumaczeń i ignorowania własnych odczuć.
Oczywiście, w rodzinie z problemem alkoholowym jest wiele różnych sytuacji, w których dziecko uczy się, że jego uczucia i potrzeby nie są zbyt ważne i nie trzeba się nimi zajmować. Jednak warto wiedzieć, że samo zachowanie matki jest dla córki wzorem zachowań w związku.
Często się zdarza, że córki alkoholików dziwią się swoim matkom, że nie odchodzą od swoich mężów. Mimo to we własnych związkach popełniają te same błędy. Podobnie jak ich matki, kierują się raczej wyobrażeniem o swoich partnerach niż tym, jak się czują w relacji z nimi. Wchodzą w związki, które od samego początku wyglądają źle. Jest alkohol, kłopoty finansowe, problemy z porozumieniem, czasem przemoc. Prawie każda córka alkoholika ignoruje te fakty, koncentrując się na tym, kim MÓGŁBY się stać jej partner w przyszłości, a nie na tym, jaki JEST obecnie. Podobnie jak jej matka, wierzy, że jej problematyczny partner jest dobry i wystarczy, aby się opamiętał, a jego (ich) życie będzie się szczęśliwie układało.
Zakochałam się! Choć nie był przystojny, miał coś w sobie. Dusza towarzystwa, romantyczny. Po trzech miesiącach wyszło, że nie ma pracy, ma problemy finansowe. Postanowiłam jednak, że go nie zostawię, że mu pomogę, że damy radę. I co? Zaczęłam go utrzymywać.
Jesteśmy ze sobą dopiero rok. On szlaja się wieczorami z kolegą i pije. Twierdzi że robi tak, kiedy się kłócimy. Często sama się nie wysypiam, bo siedzę z nim, żeby nigdzie nie chodził… Kiedy mam go tylko dla siebie, jest fantastyczny, do rany przyłóż. Kiedy tylko zaczynamy się kłócić, to zamienia się w potwora, krzyczy, popycha mnie i obraża. Kilka razy go zostawiałam, ale po kilku dniach miękłam. Nie chcę go stracić, bo jest mądrym facetem i mógłby dużo osiągnąć. Może ja popełniam jakiś błąd i nie potrafię go zmobilizować? Nie umiem z nim rozmawiać, nawet kłócić się, on krzyczy, a ja milczę i płaczę.
Córki alkoholików trwają przy swoich uzależnionych partnerach, ponieważ, podobnie jak ich matki, wierzą, że są oni w stanie się zmienić, jeśli górę weźmie ich „prawdziwe, dobre JA”. Swoje cierpienie postrzegają jako tymczasowe, co daje im siłę, aby je znosić.
Żony alkoholików, a w ślad za nimi także ich dorosłe córki, wierzą, że problemy znikną wraz z alkoholem, ponieważ w chwilach, kiedy ich uzależniony mąż/partner jest trzeźwy, doświadczają w relacji z nim silnych pozytywnych emocji. Z jednej strony alkoholik stara się wynagrodzić te momenty, kiedy zawiódł i rzeczywiście jest, „jak do rany przyłóż”, z drugiej strony, jego żona, widząc jego zachowanie, wierzy, że on już trzeźwy pozostanie i cieszy się, że najgorsze ma za sobą.
Gdy jest trzeźwy jest najlepszym partnerem na świecie. Jest kochany, czuły, pomaga mi we wszystkim, sprząta, gotuje, bawi się z moim synkiem, który go kocha bardziej niż własnego ojca. Daje mi wiele ciepła i miłości. Jak jest trzeźwy, to jeszcze nigdy się nie posprzeczaliśmy. Jest spokojny, nie podnosi głosu. Wtedy jest idealnie – jak w bajce.
Niestety, na ogół żony czy partnerki alkoholików nie zdają sobie sprawy z tego, że w istocie nie znają ich „prawdziwego JA”. Nie wiedzą, że oni mogą być „aniołami” w chwilach trzeźwości właśnie dlatego, że ich trzeźwość nie trwa zbyt długo.
A potem znowu przychodzą te trzy okropne dni, gdy wychodzi z domu pić, a ja w nerwach wydzwaniam, patrzę przez okno, wypytuję znajomych. Martwię się i płaczę.
Żony alkoholików nie zdają sobie sprawy z tego, że problemem alkoholika nie jest samo picie, lecz to, że nie radzi on sobie z emocjami. Na ogół nie są przygotowane na zmianę, jaka zachodzi w mężu w wyniku leczenia i utrzymywania trwałej abstynencji. Paradoksalnie, często zdarza się, że gdy już przestanie pić − małżeństwo się rozpada. Niejednokrotnie żony ponownie wychodzą za mąż za alkoholika. Obserwacja właśnie tego zjawiska zainspirowała żonę Billa W., alkoholika, który w USA założył Wspólnotę AA, do zorganizowania podobnej grupy dla żon.
Jeśli się nad tym zastanowić, to jest coś pociągającego w idei, że do szczęścia wystarczy tylko jedna zmiana w zachowaniu drugiej osoby. Wierzą w to żony alkoholików i wiarę tę przekazują swoim córkom, które potem znajdują sobie partnerów z wyraźnym problemem zaburzającym ich zachowanie.
Przejęcie odpowiedzialności
W rozmowach z córkami alkoholików, wchodzącymi w destrukcyjne związki, zaskakuje ich wiara w zmianę, której spodziewają się po swoim partnerze. Wygląda to tak, jakby zupełnie im nie przeszkadzało, że on nie wykazuje żadnej aktywności w kierunku zmiany, a nawet jest przekonany, że to one same powinny coś zmienić w sobie. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, nie przypuszczają że „niepicie” wymaga od alkoholika jakichś działań. Spodziewają się, że to jest tylko kwestia jego jednorazowej decyzji, którą on podejmie, jeśli się go odpowiednio do tego przekona. Po drugie, wierzą w siłę swojego wpływu. Są przekonane, że siłą swej miłości, odpowiednim podejściem mogą sprawić, że on przestanie pić, co zakończy wszelkie problemy w ich związku.
Mogłoby się wydawać, że córka alkoholika ma wystarczająco dużo doświadczeń związanych ze swoją bezsilnością wobec picia ojca, że nie powinna mieć żadnych złudzeń i trzymać się z daleka od jakichkolwiek kontaktów z uzależnionymi. Tak jednak nie jest. Gdy w jej związku pojawia się problem nadużywania alkoholu, zamiast uciekać, zaczyna poszukiwać sposobu, aby przemówić swojemu partnerowi do rozsądku. Wydaje się jej, że wystarczy odpowiednio z nim porozmawiać, aby rozwiązać problem. Kiedy to nie przynosi efektu, jest gotowa przypisać sobie błąd, jakąś nieumiejętność czy wadę. Poszukuje wtedy lepszego sposobu perswazji lub innej osoby, posiadającej większe umiejętności w tym zakresie. Często to właśnie jest motywacją do kontaktu ze specjalistą.
To przejmowanie odpowiedzialności za zmianę zachowania partnera córka alkoholika wynosi z domu. Dorasta w atmosferze poszukiwania właściwego sposobu dotarcia do pijącego ojca. Matka poświęca temu celowi niemal całą swoją energię. Wierzy, że jej rolą jest spowodowanie, aby on przestał pić i tę wiarę przekazuje córce. Kiedy matka zauważa, że jej słowa nie docierają do męża i nie jest w stanie przekonać go do zaprzestania picia, zleca to zadanie córce. Spodziewa się, że słowa dziecka zrobią na ojcu większe wrażenie niż słowa żony. W ten sposób córka zostaje utwierdzona w przekonaniu, że to od niej może zależeć picie ojca. Przejmuje na siebie odpowiedzialność za coś, co nie zależy od niej. Tu zaczyna się proces zacierania granic jej poczucia wpływu na rzeczywistość i innych ludzi.
Córka alkoholika łatwo przejmuje na siebie odpowiedzialność za zachowania innych ludzi. Jeśli wejdzie w związek z alkoholikiem, jest podatna na tłumaczenia, że on pije z jej powodu. Jest gotowa przyznać, że po jej stronie leży wina; „on by nie pił, gdyby ona się bardziej postarała”.
Może ja popełniam jakiś błąd i nie potrafię go zmobilizować. Ja nie umiem z nim rozmawiać, bo on do mnie mówi raz tak, a raz tak. Doradźcie mi coś.
W międzyczasie mąż niezauważalnie wpędził mnie w poczucie winy – nawet za jego zdradę.
Mój chłopak doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego alkoholizmu, ale obarcza winą mnie i swoją najbliższą rodzinę. My wszyscy mamy problem, bo go nigdy nie słuchamy… Ciężko słucha się kogoś, kto tylko ubliża i ma zapędy, aby uderzyć. Zawsze „ma rację”. Starałam się go słuchać i już prawie doszłam do momentu, w którym uwierzyłam, że naprawdę coś źle robię.
Bezgraniczne uwiązanie
Córka alkoholika, koncentrując się na swoich wyobrażeniach, kim mógłby się stać jej partner, i przejmując za niego odpowiedzialność, łatwo zaplątuje się w destrukcyjny związek. Przychodzi jednak w końcu moment, w którym smutna prawda o jej partnerze do niej dociera. Zaczyna rozumieć, że związek nie działa, a naprawienie go graniczy z cudem. To jest dobry moment, aby tę relację zakończyć, ale pojawia się nowy problem. Pomimo wszelkich cierpień, jakich dostarcza jej relacja z alkoholikiem, nie może odejść. Nawet jeśli wykona taki krok, czuje się winna i skłonna jest dać alkoholikowi kolejną szansę. Czuje się tak, jakby odchodząc, skazywała go na zatracenie i ma wątpliwości, czy ma prawo tak postąpić.
Przekonanie, że to właśnie ona go trzyma w ryzach, nie znajduje potwierdzenia w faktach. Problemy związane z piciem i destrukcja w związku nasilają się w czasie, bez względu na jej zaangażowanie. Skąd ta pewność, że on bez niej zginie? To jest kolejny przekaz, jaki córka alkoholika wynosi z domu; to jest to, czego nauczyła się od matki.
Żona alkoholika całą swoją uwagę i aktywność koncentruje na kontrolowaniu i obsłudze męża. To jest najważniejsze jej zadanie i cel. Jest nieustannie skoncentrowana na tym, co robi jej mąż. Nawet kiedy go nie ma w domu, ona jest jakby nieobecna, skupiona na wyobrażaniu sobie, co się z nim dzieje, kiedy wróci i w jakim będzie stanie. Wszystko inne, wraz z potrzebami jej samej i dzieci, zostaje zepchnięte na bok. Jej córka ze swoimi sprawami i potrzebami, podobnie jak i inne sprawy, są na marginesie jej życia. Nie wynika to z jej braku macierzyńskich uczuć. Jest naturalną konsekwencją uznania, że jedynym problemem w życiu rodziny jest alkohol i wszystko samo się ułoży, jeśli on zniknie. Innymi słowy, matka ma poczucie, że najlepiej zadba o rodzinę, zajmując się piciem męża. Dziecko jednak o tym nie wie i po prostu doświadcza braku jej uwagi. Tym samym uczy się odkładania na bok swoich własnych spraw, zmartwień i potrzeb. W dorosłym życiu nie potrafi dać im należytej uwagi. Z drugiej strony uczy się swojej roli w związku. Roli, która polega na totalnym poświęceniu siebie na rzecz partnera, który wymaga większej opieki niż dziecko. Jeśli ten partner ma problem z kontrolowaniem swojego zachowania i odpowiedzialnością, ona jest już gotowa na zaopiekowanie się nim i rozprawienie się z wszelkimi trudnościami wynikającymi z jego uzależnienia.
Jestem bezradna, czuję, że jestem w sytuacji bez wyjścia. Boję się odejść i tego, że jak go zostawię, to popłynie totalnie i już nic z niego nie będzie.
Nie mam już sił. A sumienie nie pozwala mi, aby go zostawić.
Znów zaczął pić, a ja, chcąc go otrzeźwić, dotrzymałam słowa i go zostawiłam. Tylko że teraz mam wyrzuty sumienia, że zostawiłam go, kiedy miał problem.
Czy po tylu próbach walki zostawienie takiej osoby to dobre posunięcie? Czy nie jest to pójście na tzw. łatwiznę?
Dorosła córka alkoholika, która wiąże się z uzależnionym partnerem, nie wpada na pomysł, że poza nią istnieje jakaś inna siła, która mogłaby coś zmienić w kwestii jego picia. Nie docenia faktu, że alkoholik sam, pod wpływem negatywnych doświadczeń, może chcieć zmiany. Co więcej, jakakolwiek zmiana jest możliwa dopiero wtedy, gdy sam zainteresowany zacznie czuć, że ma problem. To jest trudne, bo alkohol działa znieczulająco. Właśnie po to się pije, aby nie doświadczać problemów i przykrości.
Zatem prawdziwa pomoc alkoholikowi polega głównie na tym, aby mu ten problem „zrobić”. To znaczy stworzyć takie warunki, które pozwolą mu doświadczyć negatywnych konsekwencji picia. A to oznacza pozostawienie mu odpowiedzialności za to, co robi, za decyzje, jakie podejmuje. Czasem tą konsekwencją jest właśnie odejście od niego. Jest to dokładne odwrócenie tego, co córka alkoholika nauczyła się od swojej matki, która pokazała jej, że związek wymaga walki i poświęcenia.
Co robić, kiedy instynkt samozachowawczy mówi: „uciekaj”… A serce mówi: „walcz”.
W przypadku związku z alkoholikiem właśnie wyrazem miłości byłoby posłuchanie instynktu samozachowawczego. Jednak do tego córka alkoholika potrzebowałaby dwóch rzeczy, których nie miała okazji się nauczyć od swojej matki. Po pierwsze, uznania, że jej własne uczucia i potrzeby są ważne i że mogą być podstawą do podejmowania dobrych decyzji. Po drugie, zrozumienia, że problem alkoholizmu nie jest kwestią samego picia, ale czymś znacznie głębszym, co wymaga długiego i bolesnego procesu dochodzenia do świadomości, na czym on polega. Tego jednak nie da się zrobić za kogoś, lecz na bazie własnego zaangażowania.
Kiedy mówimy o problemach dorosłych dzieci alkoholików, nasza uwaga w sposób automatyczny kieruje się na osobę alkoholika i jego zachowania. Jest to oczywiste, że jego uzależnienie jest bezpośrednim źródłem wielu emocjonalnych problemów dziecka, które potem kładą się cieniem na jego dorosłym życiu. Niemniej jednak warto także pamiętać, że dużą rolę w przyszłych wyborach życiowych DDA odgrywa również współuzależnienie matki. Może ona swoją postawą wobec męża alkoholika wzmacniać lub osłabiać u córki skłonność do wchodzenia w destrukcyjne związki.
(1) Cytaty pochodzą z mojej strony internetowej.