Dzisiaj, jak nigdy wcześniej, tracimy jakąkolwiek kontrolę nad rynkiem narkotykowym. Oprócz marihuany, heroiny czy kokainy mamy do czynienia z setkami nowych związków psychoaktywnych sprzedawanych w internecie jako odżywki, odczynniki chemiczne czy suplementy diety. Gdy jedna nowa substancja zostaje zdelegalizowana, w jej miejsce pojawia się inna, na ogół jeszcze bardziej szkodliwa.
Konsumpcja nowych narkotyków to zjawisko o charakterze globalnym. Spośród 103 krajów, w których informacje na temat nowych substancji psychoaktywnych (NSP) były dostępne od grudnia 2013 roku, aż 94 zgłosiły pojawienie się takich substancji na ich rynkach. Stanowi to wyraźny wzrost w porównaniu z rokiem 2012.
W okresie od 2009 do 2013 roku liczba nowych substancji psychoaktywnych zwiększyła się ponad dwukrotnie i osiągnęła poziom 348! W chwili obecnej liczba nowych substancji psychoaktywnych znacznie przewyższa liczbę substancji kontrolowanych w skali międzynarodowej. Jest ich 234: 119 kontrolowanych na mocy Jednolitej konwencji o środkach odurzających z 1961 roku i 115 na mocy Konwencji o środkach psychotropowych z 1971 roku. Dzisiaj, jak nigdy wcześniej, tracimy jakąkolwiek kontrolę nad rynkiem narkotykowym. Przez wiele lat niewiele udało się zrobić, aby ograniczyć podaż kilku „tradycyjnych” narkotyków, którymi handel odbywał się na ulicy, w klubie lub w inny mało wyrafinowany sposób. Dzisiaj, oprócz heroiny, kokainy czy marihuany, mamy do czynienia z setkami nowych związków psychoaktywnych sprzedawanych w internecie jako odżywki, odczynniki chemiczne czy suplementy diety. Ich identyfikacja jest skomplikowana i kosztowna, a co za tym idzie – ustalenie statusu prawnego jest problematyczne. Gdy jedna nowa substancja zostaje zdelegalizowana, w jej miejsce pojawia się inna, na ogół jeszcze bardziej szkodliwa. Czy mamy jakieś szanse w walce z nowymi substancjami psychoaktywnymi? Bo przecież trudno oprzeć się wrażeniu, że nowe substancje psychoaktywne pojawiają się głównie w celu ominięcia luk prawnych w systemie kontroli narkotykowej.
Wzrost ogólnej liczby tych substancji w okresie od sierpnia 2012 roku do grudnia 2013 roku był przede wszystkim związany z pojawieniem się syntetycznych kannabinoidów (stanowiących 50% odkrytych NSP), nowych pochodnych fenyloetyloaminy (17%), innych substancji (14%) oraz nowych syntetycznych katynonów (8%).
Działanie nowych substancji psychoaktywnych nawiązuje do działania tradycyjnych narkotyków: naśladują one działanie marihuany, stymulują jak kokaina czy amfetamina, działają empatogennie niczym ecstasy lub halucynogennie jak LSD. Nawet nazwy handlowe niektórych z nich bazują na tych skojarzeniach.
Pojawienie się na rynku nowej substancji odbywa się z grubsza według następującego wzoru. Przydatność substancji oceniana jest przez niewielkie grupy „eksperymentatorów”, następnie – w internecie odbywa się jej reklama i sprzedaż. Tak dzieje się do momentu, gdy konsumpcja zmodyfikowanym związkiem nie osiągnie skali epidemii, bo to skłania odpowiednie służby do zainteresowania się substancją i obrót nią zostaje objęty kontrolą. Jej miejsce zajmuje następna modyfikacja. W celu ułatwienia stanowienia prawa na poziomie międzynarodowym powstał termin „nowe substancje psychoaktywne”. Oznacza on każdy nowy środek narkotyczny lub psychotropowy w postaci czystej lub w postaci preparatu, który nie był wymieniony w Jednolitej konwencji o środkach odurzających z 1961 roku lub w Konwencji o środkach psychotropowych z 1971 roku, a który może stanowić zagrożenie dla zdrowia publicznego porównywalne z zagrożeniami wiążącymi się z substancjami ujętymi w tych konwencjach. Taka właśnie prawna definicja jest również obecnie powszechnie stosowana przez Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA).
Wytyczne EMCDDA dotyczące systemów wczesnego ostrzegania, określają, że termin „nowe” nie odnosi się tylko do substancji nowo odkrytych, ale również takich, które „zaczęły być w ostatnim czasie używane w sposób nieodpowiedni”, ponieważ wiele substancji, o których mowa, zostało stworzonych wiele lat temu. O badaniach nad wykorzystaniem piperazyn jako leków przeciw robaczych wspominano w literaturze naukowej już w latach 50. XX wieku. Źródłem problemów zdrowotnych stały się one dopiero jednak w pierwszej dekadzie tego stulecia. Mniej więcej w tym samym czasie przyczyną problemów zdrowotnych w niektórych krajach Azji stała się ketamina, która po raz pierwszy została wytworzona jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku. Mefedron zsyntetyzowano po raz pierwszy w 1929 roku; do ponownego jego „odkrycia” doszło w 2003 roku, a na rynek trafił dopiero pod koniec poprzedniej dekady.
Nowe substancje psychoaktywne to także specyfiki pochodzenia roślinnego, które istnieją… od zawsze. Na liście nowych substancji psychoaktywnych pochodzenia roślinnego EMCDDA umieszcza między innymi szałwię wieszczą (Salvia divinorum) i khat (Catha edulis). Choć przecież w krajach Półwyspu Somalijskiego i Półwyspu Arabskiego psychoaktywne właściwości khatu znane są od stuleci. W Europie i Ameryce uważany jest on jednak za nową substancję, ponieważ jeszcze kilkanaście lat temu nie był tu szerzej znany. Podobnie jest w przypadku szałwii wieszczej, kratomu i niektórych rodzajów grzybów halucynogennych. Z kolei posługiwanie się określeniem substancji, które „zaczęły być w ostatnim czasie używane w sposób nieodpowiedni”, powoduje, że większość niekontrolowanych substancji psychoaktywnych może być traktowana jako NSP, ponieważ zawsze będą istniały kraje, w których dana substancja nie była wcześniej używana w sposób nieodpowiedni.
Badania wśród problemowych użytkowników nowych substancji psychoaktywnych
Jesienią 2014 roku w Poradni Monar w Krakowie przeprowadziliśmy kilka wywiadów osób fokusowych z użytkownikami nowych substancji psychoaktywnych. Badania te stanowiły część szerszego projektu dotyczącego wypracowania wskazówek w zakresie redukcji szkód związanych z przyjmowaniem nowych substancji psychoaktywnych. Projekt nosi dość długą nazwę „New Psychoactive Substances among People Who Use Drugs Heavily” i oprócz Monaru uczestniczą w nim organizacje pozarządowe z Grecji, Portugalii, Rumunii, Czech i Holandii.
W większości nasi rozmówcy mieli za sobą relatywnie długą historię używania tradycyjnych narkotyków i też niemałe doświadczenia w używaniu nowych substancji psychoaktywnych. Część z nich była wcześniej uzależniona od opioidów przyjmowanych dożylnie, niektórzy dodatkowo stosowali amfetaminę. Tak więc używanie nowych substancji psychoaktywnych stanowiło dla nich swojego rodzaju kontinuum wcześniejszych doświadczeń z środkami zmieniającymi świadomość.
Wielu z naszych rozmówców stosowało wcześniej mefedron (jeszcze w czasach, gdy był on legalnie dostępny w sklepach z „dopalaczami”). Potem niektórzy z nich rozpoczęli stosowanie metkatynonu otrzymywanego we własnym zakresie z leków na przeziębienie zawierających pseudoefedrynę. Niektórzy z nich doświadczają objawów encefalopatii manganowej związanej z neurotoksycznością manganu (nadmanganian potasu używany jest do domowej syntezy metkatynonu).
Po chwilowym załamaniu handlu „dopalaczami”, jakie miał miejsce w końcu 2010 roku, właśnie metkatynon stał się szeroko stosowanym stymulantem w iniekcjach. Warto tu wspomnieć, że – paradoksalnie – większy dostęp do nowych substancji psychoaktywnych typu „research chemicals” uchronił tę grupę użytkowników przed dalszymi negatywnymi konsekwencjami zatruwania organizmu neurotoksycznym manganem. Co do wzorców używania nowych substancji psychoaktywnych i dodatkowego ryzyka, czynnikami, które najczęściej mają na to wpływ, są wcześniejsze doświadczenia i wzorce używania „tradycyjnych” narkotyków, a także rodzaj i forma nowych. Iniekcyjni użytkownicy narkotyków, dokładnie w ten sam sposób stosują nowe substancje psychoaktywne, w jaki używali kompotu czy amfetaminy. Z uwagi na szybko rosnącą tolerancję i stosunkowo krótki okres pobudzenia katynonami, niektórzy z badanych przyznawali się do kilkunastu, a nawet dwudziestu iniekcji dziennie. Syntetyczne kannabinoidy, sprzedawane w połączeniu z roślinnymi „nośnikami”, są praktycznie poza zainteresowaniem tej kategorii użytkowników. Wśród osób, z którymi przeprowadziliśmy wywiady, byli także uczestnicy programów substytucyjnych. Okazuje się, że równolegle z prowadzonym leczeniem opioidowym używają oni nowych substancji psychoaktywnych. Jeśli nie robią tego regularnie, to przynajmniej mają pewne doświadczenia w ich używaniu; szczególnie tych substancji, które wykazują podobne do amfetaminy działanie stymulujące (pochodne aktynonu).
Na podstawie prowadzonych badań, a także obserwacji streetworkerów z programu wymiany igieł i strzykawek, można wysnuć wniosek, że używanie nowych substancji psychoaktywnych przez pacjentów „substytucyjnych” jest dość powszechne. Oprócz łatwego i legalnego dostępu – używanie nowych substancji psychoaktywnych niesie ze sobą niskie, a często żadne ryzyko wykrycia ich w moczu.
Dlaczego użytkownicy „tradycyjnych” narkotyków stosują nowe substancje psychoaktywne?
Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, bo – jak się okazuje – wiele czynników może mieć wpływ na ten wybór. W ostatnich kilkunastu latach bardzo obniżyła się jakość amfetaminy na czarnym rynku. Stało się tak za sprawą ograniczenia dostępu do odpowiednich prekursorów, z których była ona produkowana. Podobnie, na skutek ścisłej kontroli nad uprawami maku lekarskiego i wprowadzenia odmian niskomorfinowych, obniżyła się jakość „kompotu”. Nowe narkotyki, szczególnie w wersji „research chemicals” to substancje niezwykle wysokiej czystości. Świadczą o tym chociażby wagowe ilości pojedynczych dawek odmierzane w dziesiątkach miligramów. Nowe substancje psychoaktywne to także – o czym nadmieniali nasi rozmówcy – większy wybór i różnorodność w porównaniu z klasycznymi narkotykami. Jednak najczęściej podnoszonym przez naszych rozmówców argumentem była legalność nowych substancji. To decydowało o komforcie zakupu, jak również o tym, że w przypadku kontroli przez policję czuli się oni bezpieczni (lub jak kto woli – bezkarni). Świadomi, że i tak policja nie dysponuje odpowiednimi środkami, aby pozwolić sobie na badanie niewielkich ilości nowych substancji i odróżnić te zdelegalizowane od tych, które dopiero czekają w kolejce, aby znaleźć się na listach środków kontrolowanych przez państwo. W niektórych przypadkach działanie nowych substancji psychoaktywnych było dla użytkowników po prostu bardziej atrakcyjne aniżeli narkotyków, które miały naśladować. Miało to niewątpliwie miejsce w przypadku mefedronu, choć już zdecydowanie mniej – w przypadku jego analogów MDPV czy metylonu.
Polski rynek nowych substancji psychoaktywnych
Jak wygląda polski rynek nowych substancji psychoaktywnych? Można powiedzieć, że podobnie jak same substancje jest on o wiele bardziej zróżnicowany niż handel „tradycyjnymi” narkotykami. Choć pewne elementy są wspólne, to jednak sprzedaż nowych substancji psychoaktywnych korzysta z tych możliwości komunikacyjnych, które nigdy nie były wiązane z rynkiem narkotykowym. Przynajmniej nie na taką skalę.
Rynek handlu nowymi substancjami możemy podzielić na dwa główne segmenty: on-line (czyli wszystko, co bazuje na komunikacji internetowej) i off-line (zmodyfikowane pozostałości po sklepach z „dopalaczami”).
Zacznijmy od tego pierwszego. Na plan pierwszy wysuwają się sklepy internetowe, w których klient (podobnie jak w każdym innym sklepie internetowym) płaci kartą, dokonuje przelewu albo płaci przy odbiorze. Przesyłkę przynosi listonosz, kurier albo odbierana jest ona na poczcie. Żadnych kontaktów z dilerami, grupami przestępczymi itp. W ten sam sposób kupujemy dzisiaj książki, płyty i każdą inną legalną rzecz.
Sklepy, co widać po grafice stron i nazwach produktów, są podzielone z grubsza na dwie kategorie: sklepy z „research chemicals”, sprawiające wrażenie jakbyśmy trafili do laboratorium, i kolorowe smart shopy pełne reklam i nieco głupawych nazw własnych sprzedawanych produktów, z których duża część to mieszanki. Samych polskojęzycznych sklepów obu kategorii może być obecnie kilkaset.
Inną metodą wykorzystującą internet do sprzedaży nowych substancji psychoaktywnych są lokalne ogłoszenia i reklamy. Wygląda to na jeszcze bardziej drobną i detaliczną sprzedaż niż w sklepach i zazwyczaj dotyczy konkretnego miasta. Po złożeniu zamówienia dostawca przywozi produkt pod wskazany adres. Zwykle, gdy diler i towar się sprawdzą, a klient będzie wypłacalny, rodzi się wzajemny układ zaspokajania własnych potrzeb i Internet staje się zbyteczny. Z kolei tzw. vendorzy to internetowi dilerzy, którzy pozyskują klientów dzięki swojej obecności na forach. Ich narkotykowe propozycje są zazwyczaj bardziej wyrafinowane, ale żeby stać się ich klientem, należy wykazać się aktywnością i wiedzą, to taki mały test wiarygodności.
Na koniec jeszcze kilka słów o handlu narkotykami, który odbywa się w sieci TOR. Gwarantujące anonimowość oprogramowanie i posługiwanie się kryptowalutami daje możliwość handlu narkotykami bez względu na to, czy są one legalne, czy też nie. Znawcy tematu i nowoczesnych technologii przewidują, że za 15-20 lat będziemy mogli przy użyciu internetu i czegoś w rodzaju syntezatorów molekuł − przesyłać narkotyki przez internet i drukować je w domu.
Użytkownicy zaopatrują się w nowe substancje psychoaktywne, oprócz internetu, również na rynku tradycyjnym – off-line. Oznaczone mniej oczywistym outdoorem niż w przypadku sklepów z „dopalaczami” funkcjonują „domowe” punkty sprzedaży. W Krakowie znaleźliśmy trzy – wszystkie w ścisłym centrum. Mimo to, nie są to miejsca ogólnie dostępne; żeby móc w nich kupić nowe substancje, należy być znanym personelowi, wprowadzonym przez kogoś ze stałych klientów. Ryzyko jest umiarkowane, więc zabezpieczenia też nie są zbyt duże. Mimo że nazwy tych miejsc niczego nie sugerują, to ich atmosfera nie pozostawia wiele wątpliwości. Innym zawoalowanym sposobem sprzedaży są różnego rodzaju „hot spoty”, małe kasyna, sex shopy, a nawet sklepy z odżywkami dla kulturystów. Są także klasyczni dilerzy działający w klubach i na koncertach. Kupują substancje w internecie i robiąc z nich „autorskie” mieszanki, są tam, gdzie najbardziej ich potrzebują – w miejscach, gdzie ludzie się bawią i szukają mocnych wrażeń.