Miesięcznik „Świat Problemów”
  • O nas
  • Redakcja
  • Prenumerata
  • Archiwum
  • Dla autorów
  • Kontakt

Rezygnuję z samowoli

O Kroku Trzecim Anonimowych Alkoholików z MESZUGE  rozmawia  Mika DUNIN.

Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.

Czy Krok Trzeci jest prosty?

W tym Kroku jest mowa o postanowieniu. I to jest łatwe, bo postanawiać można sobie różne rzeczy. Każdy alkoholik miał w swoim życiu nieskończenie wiele postanowień. A to, że większość z nich nigdy nie została zrealizowana, to już inna sprawa. Ja na przykład, po piętnastu latach palenia, przez kolejną dekadę postanawiałem, że coś z tym zrobię. To mnie znakomicie uspokajało – przecież coś postanowiłem (choć nie precyzowałem co, kiedy i jak zrobię), i paliłem nadal.

Ale chyba na tym etapie nie chodzi o oszukiwanie siebie i pijane wybiegi, tylko o realną zmianę w życiu.

Żeby coś się zmieniło, trzeba przynajmniej w jakimś zakresie rozumieć Program 12 Kroków jako całość. Z tej perspektywy widać, że Krok Trzeci jest logiczną kontynuacją dwóch poprzednich. Jeżeli w Pierwszym Kroku uznaję, że jestem bezsilny wobec alkoholu i że sobie nie radzę z życiem, to muszę skądś wziąć siłę, która mi pomoże – tego dotyczy Krok Drugi. I zakładając wstępnie, że ją znalazłem w AA i w Programie AA, rodzi to kolejną logiczną konsekwencję – trzeba się podporządkować. I tego dotyczy decyzja Trzeciego Kroku – że się tej Sile podporządkuję. Łatwo to wytłumaczyć na przykładzie jakiejkolwiek innej choroby: mam pewne objawy, nie chcę iść do lekarza, ale już dłużej nie da się udawać, że wszystko jest w porządku, za bardzo boli (został zrealizowany Krok Pierwszy, przyznaję, że jestem chory, że sam już nie mam pomysłu na wyleczenie – ziołowe nalewki babci, sól z czosnkiem czy inne eksperymenty nie pomogły). Zatem idę do lekarza, bo wierzę, że on ma możliwości większe niż ja – to Krok Drugi. Lekarz stawia mi diagnozę i daje receptę. Wychodząc od niego postanawiam, że wykupię leki i będę je przyjmował tak, jak mi zalecono, czyli zrobię to, co mi powiedział lekarz. To jest właśnie Krok Trzeci. Nie ma w tym nic więcej.

Nie chodzi o to, żeby wykonać to działanie?

Jeżeli traktować ten Krok literalnie, to jest on tylko postanowieniem.

Jest taka anegdota o siedzących nad sadzawką ośmiu żabach, z których pięć postanowiło wskoczyć do wody. Pytanie – ile żab teraz siedzi na brzegu?

Mój znajomy demonstrował to, podnosząc jedną nogę – jak do wykonania kroku – i zastygając w tej pozycji. Podniesienie jednej nogi jeszcze nikogo donikąd nie zaprowadziło.

Mówisz o patrzeniu na Program jako na całość, ale szanse, że nowicjusz spojrzy w ten sposób są bliskie zeru. Jak to wygląda właśnie z jego perspektywy?

Można by zaryzykować twierdzenie, że nowicjusz niczego nie musi rozumieć. On ma robić to, co mu zasugeruje sponsor. Nie musi rozumieć, bo jest ktoś, kto wie, o co chodzi i przekłada tę wiedzę, którą my w  AA lubimy nazywać doświadczeniem, na poszczególne czynności i działania. Jeżeli nowicjusz/podopieczny te działania zrealizuje, pojawią się efekty.

To brzmi niepokojąco – trzeba powierzyć swoje zdrowie jakiemuś byłemu pijakowi, nieprofesjonaliście, ufając, że on wie, co robi?

Oczywiście! Tak właśnie trzeba. Ale dlaczego trzeba i jak to jest w ogóle możliwe? Ano właśnie dlatego, że w Pierwszym Kroku przyznałem, że jestem bezsilny, że nie mam już żadnego pomysłu. Wypróbowałem absolutnie wszystkie sposoby – na życie i na picie – jakie przyszły mi do głowy, i okazało się, że to nie działa. teraz w zasadzie mogę posłuchać nawet jakiegoś byłego pijaka. On ma nade mną tę przewagę, że nie pije od kilku lat i całkiem nieźle radzi sobie z życiem. Nie wiem, jak to zrobił, ale chciałbym się dowiedzieć. To może go posłucham. Program 12 Kroków jest dla ludzi zdeterminowanych i gotowych zrobić wszystko, co niezbędne, żeby wytrzeźwieć.

Czy można powiedzieć, że realizuję Krok Trzeci, jeżeli postanawiam słuchać sponsora, a potem nie stosuję się do jego sugestii?

Jeśli nie wdrażam w życie sugestii sponsora – nie realizuję ani Trzeciego Kroku, ani Programu (to dość częsta sytuacja w środowisku AA: „Rok temu utknąłem na Trzecim Kroku”). To oznacza, że złożyłem kolejną w swoim życiu deklarację bez pokrycia. Na swojej nowej drodze utknąłem z jedną nogą podniesioną do góry i tak sobie czekam. Ta pozycja jest bardzo niewygodna, prędzej czy później się przewrócę. Mam wybór – albo w końcu postawić nogę do przodu, albo opuścić ją, czyli zrezygnować z Programu.

W jaki konkretnie sposób mam powierzać swoje życie i wolę Bogu? O co w tym chodzi?

Powierzenie życia jest sprawą dosyć prostą: uklęknę albo usiądę w pozycji lotosu lub innej, w moim odczuciu religijnej czy z jakiegoś powodu znaczącej, i w paru słowach (kolejna deklaracja) powierzę swoje życie. Zajmie mi to jakieś 30 sekund. Dużo bardziej skomplikowane jest powierzenie woli. Pamiętam swoje wątpliwości, gdy sfrustrowany pytałem: „To co, mam teraz tego Pana Boga pytać, co ja wolę na śniadanie?”. Bezsensowne złośliwości, zresztą typowe dla nietrzeźwego alkoholika.

Jak w takim razie wygląda powierzenie woli w praktyce?

Wręczam ci długopis, on jest nadal mój, ale od tej chwili jesteś jego dysponentem, ty decydujesz, co będzie się działo z tym długopisem. Od czasu do czasu podasz mi go, mówiąc: „Napisz to, to i tamto”, bardzo konkretne rzeczy. I ja mam napisać dokładnie to, co mi powiedziałaś, a nie malować hasełka na drzwiach toalety. A jak skończę – mam oddać ci długopis.

W Wielkiej Księdze jest fragment: My, alkoholicy, długo zastanawialiśmy się zanim postawiliśmy Trzeci Krok. Musieliśmy wpierw upewnić się, czy jesteśmy gotowi całkowicie oddać się Bogu. To oznacza, że mamy stać się – w lepszej wersji – narzędziami, w  gorszej – marionetkami. Na etapie niezbyt trzeźwego myślenia, a  Trzeci Krok to chyba jeszcze wciąż jest ten etap, mogę to widzieć tak: mam wykonywać nie wiadomo jakie zadania dla jakiegoś Boga, a co z moim życiem, moimi planami? Dosyć często spotykam się z niepokojem podopiecznych – muszę postanowić, że się oddam, ale się tego boję. Bo myślę, że wtedy zniknę. 

„Bój się i rób”. Czasem mówię: „A masz może jakiś lepszy pomysł na swoje życie?”. Bo gdyby ktoś ten pomysł miał, to by nie siedział teraz na mityngu z ekspijakami i nie prosił o pomoc. Notabene, taki stan kompletnego braku własnych pomysłów i  lawinowo narastające problemy życiowe to najlepszy moment, by zacząć pracę ze sponsorem.

Tak naprawdę te wszystkie obawy, teksty o marionetkach, to zestaw mylnych przekonań, które długo nie pozwalały mi sięgnąć po rozwiązanie.

W Wielkiej Księdze jest zdanie: Niektórzy z nas przez jakiś czas próbowali trzymać się starych przekonań, musieliśmy pozbyć się ich całkowicie. Jednym z moich starych przekonań było: nikt mi nie będzie mówił, co mam robić. Żyjąc zgodnie z tą zasadą, wylądowałem na detoksie. Inna zasada: sam siebie znam najlepiej i wiem, co jest dla mnie dobre. I znowu – tak siebie znałem najlepiej, że trafiłem na komisariat za kradzież. Takie były w praktyce efekty moich przekonań. Musiałem się ich pozbyć, bo to by się powtarzało. Co zresztą bardzo dobrze widać w ośrodkach odwykowych – pamiętam przemiłego pana, który mówił, że jest tu 13 raz. Raz, drugi, maksymalnie trzeci bym zrozumiał, ale 13? Czy ty człowieku nie widzisz, że to najwyraźniej nie jest rozwiązanie dla ciebie? Że to nie działa? Po co to powtarzasz? Pewien mądry człowiek powiedział kiedyś: „Objawem obłędu jest oczekiwanie odmiennych efektów stale tych samych działań”. Alkoholizm jest rodzajem obłędu. Trzeba się wybić z tego absurdu i chaosu, ale najczęściej samemu się nie da. Potrzebny jest ktoś, kto powie, co mam teraz zrobić, bo ja – przypominam – jestem bezsilny, już nie mam pomysłu na żadne rozwiązanie ani w obszarze życia, ani picia.

Czy „Bóg” w treści tego Kroku jest problematyczny?

Mówienie o  Bogu zawsze jest w  Polsce problematyczne. Jesteśmy narodem może i  religijnym, ale mało wierzącym, z rzeszą katolików mających alergię na katolicyzm… Stąd problemy i niemal akrobacje, by w miarę bezboleśnie przemycić nowicjuszom informację, że Program jest powrotem do Boga – jeżeli ktoś ma do czego wracać – albo stworzeniem tej więzi, jeżeli wracać nie ma do czego, bo nic wcześniej nie było. Oczywiście, chodzi tu o Boga, jakkolwiek Go rozumiesz (albo i nie rozumiesz) – cały czas chodzi o twoją własną koncepcję Boga.

A jeśli ktoś deklaruje ateizm czy agnostycyzm? O  ile w  Drugim Kroku była „Siła większa”, to na tym etapie pojawia się już konkretnie „Bóg”, a wraz z nim obawa, że ten Program nie jest dla mnie, skoro nie wierzę w Boga.

Zwykle wtedy mówię: „Będziesz się Bogiem przejmować na etapie Jedenastego Kroku”. Krok Trzeci nie jest tym momentem w  życiu alkoholika, kiedy musi on uporządkować wszystkie swoje sprawy związane z  Bogiem, religią, kościołem, proboszczem itd. Na razie to tylko postanowienie: rób to, co ci się proponuje. Jeżeli będziesz to robił, najprawdopodobniej zorientujesz się po pewnym czasie, że to działa, przynosi dobre efekty, a wtedy zacznie się rodzić wiara. Najpierw w to, że ten Program jest dobrym pomysłem na twoje życie. Wiara nie od razu musi być umocowana w  Niebie. Wystarczy uwierzyć, że ktoś umie i może więcej niż ja, że ktoś mi może pomóc. Alkoholicy cierpią na bardzo dotkliwy brak wiary. Albo inaczej – na absolutną wiarę, że oni mogą wszystko, a jeśli czegoś nie mogą, to znaczy, że się nie da.

A jeśli ktoś powie: „Ale ja nie chcę wierzyć w żadnego Boga, nie wciskajcie mi tego. Teraz mnie uspokajacie, a potem się nagle okaże, że jestem zmuszony do kontaktów z Bogiem. Przecież tu jest napisane BÓG”.

Dlatego też Anonimowi Alkoholicy grzecznie przyznają, że Program nie jest dla każdego. To jest rozwiązanie dla tych, którzy wierzą albo są gotowi uwierzyć. Jeżeli ktoś zdecydowanie nie chce, nie potrafi, nie może uwierzyć w jakąkolwiek Siłę większą niż jego własna, nawet za cenę życia, to prawdopodobnie Anonimowi Alkoholicy mu za bardzo nie pomogą. Mityngi najprawdopodobniej ułatwią mu utrzymanie abstynencji, ale nie będzie mógł w pełni skorzystać z Programu, czyli sposobu na realne wytrzeźwienie. To jest dosyć proste. Przywołajmy przykład z początku naszej rozmowy: jeśli zauważam, że jestem chory, ale nie wierzę żadnemu lekarzowi i  do żadnego nie pójdę, nie kupię też leków, bo nie zamierzam ich przyjmować. Alkoholizm jest chorobą psychiczną. Więc takie postawy są możliwe, a nawet się często zdarzają.

Z jednej strony alkoholicy deklarują: to nie jest program religijny, nie jesteśmy związani z żadną religijną denominacją, a z drugiej strony w treści poszczególnych kroków czytamy: Bóg, Bóg, Bóg.

Bóg, jakkolwiek Go pojmujemy. To znaczy, że możesz mieć innego Boga niż ja, a Ziutek jeszcze zupełnie innego. Nikt w AA nie powinien wymagać od nikogo definiowania jego Siły Wyższej. Ważne jest tylko to, czy alkoholik jest w stanie tej Sile zaufać i jej się poddać. Ta Siła, której mam się powierzyć, do pewnego stopnia jest dowolna, ale musi być taka, bym mógł uwierzyć, że może realnie coś dla mnie zrobić. Nie cokolwiek, ale coś, czego ja sam dla siebie nie jestem w stanie zrobić.

Pamiętam, że aby się ratować, pojechałam nawet do Częstochowy i zaczęłam chodzić do kościoła, ale… to nie pomogło.

Bo to nie jest program religijny. To rozróżnienie w naszym kraju i w języku polskim zawsze stwarza kłopoty. Program duchowy, czyli oparty na duchowych wartościach, takich jak: miłość, rodzina, dom, uczciwość, przyjaźń, praca, lojalność… Jedną z  wartości może być (nie musi!) moja wspólnota religijna. Czasem się zastanawiam, skąd w ogóle pomysł, że religijność będzie potrzebna w przypadku alkoholizmu. Religia i Kościół nie leczą zębów, hemoroidów, łupieżu, kataru, więc skąd przekonanie, że sprawdzą się w chorobie alkoholowej?

A gdyby to postanowienie Trzeciego Kroku przełożyć na codzienne zachowania? Bo przecież Program AA nie jest odcięty od życia (tak jak alkoholizm nie jest z codzienności wyabstrahowany), realizuje się go w praktyce, a nie na mityngach czy w teoretycznych rozważaniach.

Decyzję o rezygnacji z samowoli i sobiepaństwa podejmujemy niemalże każdego dnia. Na przykład, gdy wsiadając do autobusu, postanawiam skasować bilet lub gdy decyduję się przechodzić przez jezdnię na przejściu dla pieszych albo jeździć zgodnie z przepisami ruchu drogowego. Rezygnuję ze swoich starych przekonań (które przecież się nie sprawdziły) pod tytułem: ja wiem lepiej i nikt mi nie będzie mówił, jak żyć.

Inny przykład, prosty i pragmatyczny: zepsuło się coś w domu, nie będę grzebał sam, bo wiem, że się na tym nie znam, więc zadzwonię do fachowca. On naprawia to urządzenie i mówi: proszę pana, to się zepsuło, bo pan tam umieszczał przedmioty, których wkładać tam nie można. On mi niczego nie nakazuje ani nie zabrania, mówi po prostu, dlaczego dana rzecz się zepsuła – bo używałem jej w niewłaściwy sposób. Do mnie należy decyzja, co dalej z tym zrobię, czy się podporządkuję jakimś zasadom, prawom. Mogę nadal z uporem maniaka wkładać do tego urządzenia różne rzeczy (np. jajka do mikrofalówki), i upierać się, że za którymś razem się uda. Ale jak byśmy określili człowieka, któremu po kolei wybuchło w mikrofalówce pięć jajek, a on pakuje tam szóste?

Na koniec w wielkim skrócie: Trzeci Krok polega na…

…postanowieniu, że rezygnuję z samowoli i sobiepaństwa, i decyduję się podporządkować najpierw, doraźnie, zaleceniom sponsora, a w szerszym wymiarze różnym zasadom, które sprawdzają się w życiu, pomagają, żebyśmy się wszyscy nie pozabijali.

 

Poprzedni artykuł Rób tak, jakbyś…
Kolejny artykuł Dialog motywujący w pracy gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych

Podobne artykuły Podobne artykuły

Poczucie winy znika, gdy jestem OK

Postęp, nie doskonałość

Trzeba patrzeć na istotę zjawisk

Dobry terapeuta DDA

Niezbędne jest współdziałanie

Dojrzałość w procesie zdrowienia

Podtrzymywanie zmiany warunkiem jej trwałości

Podtrzymywanie zmiany warunkiem jej trwałości

Odrzućmy ten pokoleniowy spadek

Styczeń 2021



str.
3

Honorata Skrętowska
Superwizja w psychoterapii: funkcja i obszary do pracy

str.
7

Adam Chojnacki
Wieloperspektywiczna superwizja w obszarze przeciwdziałania przemocy

str.
12

Z Wandą PASZKIEWICZ – psychoterapeutką, superwizorką, kierowniczką Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”, rozmawiała Aleksandra PRZYBORA
Superwizja Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”

str.
16

Anna Maria Nowakowska
Marzenie ściętej głowy

str.
19

Z dr. Adamem KŁODECKIM – psychologiem, psychoterapeutą, superwizorem psychoterapii uzależnień rozmawiał Tadeusz PULCYN
Terapia online i przez telefon

str.
21

Agata Sierota
Uzależnienia krzyżowe w kontekście politoksykomanii

str.
25

Aleksandra Przybora
Dzieci i młodzież w okresie pandemii COVID-19 – relacja z seminarium

str.
27

Anna Puchacz-Kozioł
Zagadnienia prawne związane z przetwarzaniem danych osobowych przez gminne komisje rozwiązywania problemów alkoholowych

str.
27

Tadeusz Pulcyn
Nie odpuszczam

Czytelnia Świata Problemów

Diana Malinowska, „Kiedy praca szkodzi? Wskazówki dla terapeutów pracujących z osobami nadmiernie angażującymi się w pracę”

Diana Malinowska, „Kiedy praca szkodzi? Wskazówki dla terapeutów pracujących z osobami nadmiernie angażującymi się w pracę”

Piotr Szczukiewicz, Drogi do zdrowia.

Piotr Szczukiewicz, Drogi do zdrowia.

Zobacz także:




© 2015 Wszystkie prawa zastrzeżone Świat Problemów.
Zaprojektowane i wykonane przez Sobre
Close Window

Loading, Please Wait!

This may take a second or two. Loading, Please Wait!