Z Anną Borucką, psychologiem, specjalistką ds. profilaktyki rozmawia dziennikarka Beata Modrzejewska.
Beata Modrzejewska: Co dla Pani, od lat zajmującej się profilaktyką, jest najważniejsze w tej dziedzinie?
Anna Borucka: Promuję i chcę być rzeczniczką profilaktyki opartej na naukowych podstawach, a więc takiej, która ma swoje źródło w teoriach wyjaśniających mechanizmy rozwoju zachowań ryzykownych, badaniach nad czynnikami ryzyka i czynnikami chroniącymi oraz w badaniach ewaluacyjnych programów profilaktycznych. Uważam, że jest to bardzo ważne, ponieważ celem profilaktyki jest zapobieganie różnorodnym problemom w taki sposób, by chronić zdrowie oraz zadbać o jakość życia psychicznego dzieci i młodzieży. Należy więc sięgać po skuteczne programy i strategie profilaktyczne. Tym bardziej dlatego, że w pracy profilaktycznej z dziećmi mierzymy się z problemami, takimi jak np. poczucie odrzucenia przez rówieśników, doświadczanie przemocy, trudności w nauce. Takie kłopoty mogą też powodować, że młody człowiek sięga po substancje psychoaktywne. Robi to po to, żeby np. poprawić swoją pozycję w grupie, zmniejszyć stres i napięcie, rozwiązać jakiś palący problem. Przypomina mi się chłopiec, który powiedział: „Proszę pani, mam kłopoty z nauką i koledzy mi proponują tabletkę. Mówią, że jak ją wezmę, to wszystkie moje problemy w szkole się rozwiążą. Czy to jest prawda?”. Oto przykład, że czasem w życiu nastolatka pojawiają się jakieś silne emocje, trudności, z którymi nie umie sobie poradzić i wtedy szuka dostępnych na tę chwilę rozwiązań.
Podobno kłopoty chodzą parami.
Rzeczywiście, mówi się o syndromie zachowań problemowych. Obrazowo można porównać go do śnieżnej kuli, która powiększa się, im dłużej się ją toczy. Podam przykład: rodzi się dziecko, które jest bardzo wrażliwe, reaguje intensywnie na bodźce, mało sypia. Codzienna opieka nad nim jest dla rodziców wyzwaniem. Potem, gdy dorasta, jest bardzo ruchliwe, trudno mu dłużej utrzymać uwagę na jednej czynności, jest zmienne w nastrojach, łatwo wybucha złością. Rodzice muszą być cały czas czujni, by skutecznie zadbać o jego bezpieczeństwo. Wiele zależy od tego, jak będą sobie z tym radzili. Jeżeli dziecko np. będzie często strofowane, uwaga rodziców będzie koncentrowała się głównie na nim, gdy jego zachowanie sprawia kłopoty, to będzie tak się zachowywało, by zwrócić na sobie uwagę. Później w szkole może mieć problemy z koncentracją, kontrolowaniem emocji, nawiązywaniem relacji z innymi uczniami. W konsekwencji mogą się pojawić kłopoty z nauką i w kontaktach z rówieśnikami i nauczycielami. W przypadku braku odpowiednich działań ze strony dorosłych, by pomóc dziecku w pokonaniu tych trudności, może nastąpić nasilanie się problemów w następnych latach jego życia i pojawienie się nowych, np. związanych z piciem alkoholu. W profilaktyce nazywamy ten splot okoliczności konstelacją czynników ryzyka, których działanie może mieć negatywny wpływ na zdrowie i na społeczne funkcjonowanie dziecka.
Dużo jest takich czynników ryzyka?
Bardzo dużo. Czynniki ryzyka mogą współwystępować z zachowaniami problemowymi bądź mogą być ich predyktorami, czyli występować zanim się te zachowania pojawią. Można je ułożyć w różne grupy. Są to czynniki indywidualne, które obejmują cechy, z jakimi dziecko przychodzi na świat. Taką cechą na przykład może być temperament. Są też rodzinne czynniki ryzyka odnoszące się do cech funkcjonowania rodziny. Zaliczany do nich jest: wrogi klimat w rodzinie, brak więzi, brak wspólnie spędzanego czasu, rodzina, w której występują problemy z nadużywaniem alkoholu lub innych substancji psychoaktywnych. Z czynnikami ryzyka mamy również do czynienia wtedy, gdy rodzina nie wspiera skutecznie dziecka w jego rozwoju, nie angażuje się w jego codzienne życie, nie interesuje się, z kim i jak spędza czas wolny. Jest także grupa czynników ryzyka związana z grupą rówieśniczą. Nastolatek może np. czuć się odrzucony przez rówieśników albo może funkcjonować w grupie, w której jest przyzwolenie na używanie substancji psychoaktywnych. Okres dorastania jest tym szczególnym etapem rozwoju jednostki, w którym następuje nasilenie się zachowań problemowych.
A szkoła?
Mówi się, że szkoła, w której nie ma dobrej współpracy między nauczycielami i między nimi a uczniami, którą cechuje niski poziom nauczania, może być czynnikiem ryzyka sprzyjającym występowaniu zachowań problemowych wśród uczniów. Podobnie rzecz się dzieje, gdy w szkole, w której kadra pedagogiczna nie rozumie uczniów, nie reaguje na ich problemy, przerzuca odpowiedzialność na rodziców, a rodzice na szkołę. To niestety obecnie dość często spotykane zjawisko.
A czy istnieją jeszcze inne grupy czynników ryzyka?
Pewne zagrożenia wynikają także z czynników ryzyka o charakterze makrospołecznym. Wśród nich wymienia się te, które są związane z przekazem płynącym z mediów, w tym z reklam i scen filmowych.
Świętowanie z alkoholem jest obecne chyba w każdym współczesnym filmie, w każdym serialu.
Właśnie. To trafne spostrzeżenie. Tego typy sceny filmowe mogą wzmacniać kształtowanie się pozytywnych oczekiwań dzieci i młodzieży wobec działania alkoholu na organizm i psychikę człowieka, a to jest czynnik ryzyka. Wracając jednak do głównego wątku rozmowy, chciałabym podkreślić, że choć rzeczywiście jedne problemy pociągają drugie, to bardzo istotne jest to, żeby nie stygmatyzować dzieci, które są z grup ryzyka. To, że w rodzinie dziecka występują problemy, np. związane z nadużywaniem alkoholu przez jednego z rodziców, nie jest wystarczającym powodem (czynnikiem ryzyka), by dziecko zachowywało się w sposób ryzykowny. Może być mu trudniej w życiu niż rówieśnikom, którzy nie doświadczają tego typu przeciwności losu, ale mimo tego może sobie dobrze radzić w życiu. W tym kontekście należy podkreślić, że wyniki niektórych badań wskazują na to, iż działanie jednego lub dwóch czynników ryzyka ma zwykle niewielki negatywny wpływ na dziecko, dopiero współwystępowanie trzech lub więcej czynników może być powodem nieprzystosowania lub wywołać zaburzenia zdrowia psychicznego.
Z perspektywy stygmatyzowania dzieci i młodzieży, które mają problemy lub występują one w ich rodzinach, ważne jest również, by unikać określeń o zabarwieniu pejoratywnym – narkoman, ćpun, alkoholik, rodzina alkoholiczna – na rzecz określeń: osoba nadużywająca substancji psychoaktywnych, uzależniona od alkoholu, narkotyków, rodzina z problem alkoholowym.
Czy wiadomo skąd biorą się trudne zachowania u dzieci?
Profilaktyka korzysta z teorii psychologicznych, które wyjaśniają, skąd się biorą zachowania problemowe. Jedna z nich mówi, że służą one zaspokajaniu ważnych potrzeb psychologicznych młodych ludzi, które z jakichś powodów nie zostały zaspokojone w konstruktywny sposób.
A nakazy – „nie rób tego, zachowuj się inaczej” – niczego nie zmienią.
Tak. Trzeba zrozumieć, dlaczego młody człowiek zachowuje się w dany sposób i jakie przynosi mu to korzyści. Jest to ważne, bo relacje między dorosłymi a nastolatkami ulegają istotnym zmianom.
W tej chwili?
Tak. Wielu specjalistów twierdzi, że zmieniają się podstawy, na których buduje się autorytet dorosłych wśród młodzieży. Kiedyś rodzic czy nauczyciel był autorytetem ze względu na swoją wiedzę i doświadczenie życiowe. Byli oni niejako przewodnikami dla następnego pokolenia. Próbowali wyjaśniać sens istnienia świata i życia, dawali wskazówki, jak postępować. Obecnie jest inaczej, choćby dlatego, że starszemu pokoleniu trudno nadążyć za niezwykle szybko postępującymi zmianami w świecie nowoczesnych technologii, w których dzieci i młodzież doskonale sobie radzą. Poza tym wiedza z internetu jest dostępna w sposób nieograniczony dla wszystkich. Teraz dziecko nie musi pytać rodziców czy nauczyciela, by czegoś się dowiedzieć. Wystarczy, że skorzysta z internetu. Zmienia się zatem to, na czym budowany jest autorytet. Nie jest już budowany tylko na wiedzy i na większym doświadczeniu życiowym.
To na czym?
Moim zdaniem na jakości wzajemnej relacji. Na takiej relacji, która tworzy więź między nauczycielem a uczniem czy między rodzicem a dzieckiem. Szczególnego znaczenia nabierają te zachowania rodziców i nauczycieli, które mogą być wzorem dla dzieci i uczniów w budowaniu relacji opartych na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Na pewno kończy się era, w której nauczycielom, z racji sprawowanej roli i misji społecznej ich zawodu, autorytet przysługuje niejako automatycznie. Natomiast nauczyciele i rodzice mogą wskazywać uczniom, dzieciom, z jakich źródeł można czerpać wiedzę, a z jakich nie warto, jak z chaosu informacyjnego można wyciągnąć to, co jest wartościowe i jak być bezpiecznym w sieci. Rolą współczesnych nauczycieli jest rozmawianie z uczniami na różne tematy, motywowanie uczniów do zgłębiania rzetelnej wiedzy, jej praktycznego wykorzystywania oraz krytycznego myślenia. Wymaga to umiejętności prowadzenia dialogu. Nie chcę przez to powiedzieć, że nauczyciele nie powinni dzielić się swoją wiedzą czy doświadczeniem. Wręcz przeciwnie, jest to jeden z ważniejszych elementów edukacji, ale w moim odczuciu – to już dziś nie wystarcza.
Podaje Pani przepis na partnerską relację między nauczycielem a uczniem. Polska szkoła chyba jeszcze nie jest na tym etapie?
Jeszcze chyba nie. Ale będzie musiała pójść w tym kierunku, bo widać, że system nie działa dobrze. Największym problemem jest, moim zdaniem, i to dotyczy też profilaktyki, że nie wszyscy nauczyciele posiadają umiejętności do nawiązywania relacji z uczniami. Nie wszyscy potrafią odpowiednio komunikować się z nimi, reagować na problemy w klasie, występujące w relacjach między rówieśnikami. Niektórzy nauczyciele zachowują się też agresywnie wobec uczniów, chociaż nie zdają sobie z tego sprawy. Na przykład nie zauważają, że ich krzyk w trakcie prowadzonej przez nich lekcji jest właśnie tego przejawem. Ale przede wszystkim zbyt szybko oceniają zachowanie problemowe jedynie jako niesubordynację lub atak na siebie, a nie postrzegają go jako sposobu radzenia sobie przez dziecko z przeciwnościami losu. Podkreślę, że zachowania problemowe wynikają z potrzeby zaspokajania ważnych potrzeb psychologicznych albo z mechanizmów obronnych. Trzeba
zatem starać się zrozumieć, dlaczego dziecko zachowuje się właśnie w taki, a nie inny sposób.
Czy zgodzi się Pani ze stwierdzeniem, że kiedyś profilaktyka zwalczała niewłaściwe zachowania, a dziś widzi człowieka z jego potrzebami?
Chociaż jeszcze jest dużo do zrobienia w tej dziedzinie, ale na pewno profilaktyka zrezygnowała już ze słowa „walka”.
I ze straszenia?
Nie wolno straszyć. Wiadomo, że zakazy nie zmieniają zachowań. Jeżeli wiedza i strach zmieniałyby zachowania, to nikt by już np. nie palił papierosów. Sama wiedza nas nie chroni przed zagrożeniami. Ludzie wiedzą, że palenie szkodzi, skraca życie itp., a jednak palą. Podobnie jest z piciem alkoholu i używaniem innych substancji psychoaktywnych.
Ja jestem z pokolenia straszonego. Na przykład w liceum straszono nas chorobami wenerycznymi. Pokazywano film, którego akcja zaczynała się w kawiarni, a dalej było coraz groźniej. Reakcją klasy był śmiech.
Trzeba mówić prawdę, opierać się na naukowo udowodnionych faktach, a nie wyolbrzymiać zagrożeń. W pewnych kwestiach wymagane jest wyjątkowe wyczucie w pracy osób zajmujących się profilaktyką. Na przykład umiejętność oddzielenia własnego światopoglądu od działań profilaktycznych.
Proszę o wyjaśnienie…
Światopogląd obejmuje osobiste doświadczenia i przemyślenia jednostki odnoszące się do poglądów na temat życia i miejsca człowieka w świecie. Wyraża się w postawie wobec otaczającej rzeczywistości oraz w przyjętych normach moralnych, które informują, jak należy, a jak nie należy postępować. Światopogląd odnosi się do takich ważnych spraw, jak m.in. wiara, tolerancja dla odmienności innych, postawy wobec orientacji seksualnej, rola kobiety i mężczyzny w społeczeństwie itd. Każdy ma prawo mieć swój światopogląd, ale profilaktyk – moim zdaniem – nie ma prawa go narzucać na swoich zajęciach. W swojej pracy powinien się kierować wiedzą opartą na wynikach badań naukowych oraz wiedzą na temat skutecznych strategii profilaktycznych. Zadaniem profilaktyka jest wyposażenie młodych ludzi w istotne umiejętności życiowe, które zmniejszają prawdopodobieństwo popadnięcia w kłopoty.
A czynniki chroniące?
To właściwości, indywidualne cechy środowiska rodzinnego, szkolnego, rówieśniczego, najbliższego otoczenia społecznego oraz makrospołecznego, które wzmacniają zdrowie i pozytywne funkcjonowanie dzieci i młodzieży. Stanowią one przeciwwagę dla czynników ryzyka. Wiedza o pozytywnym działaniu czynników chroniących przesunęła akcenty w profilaktyce z koncentrowania się na deficytach, czyli na tym, czego dziecku brakuje do dobrego psychospołecznego funkcjonowania, na rzecz wzmacniania i rozwijania jego indywidualnych i środowiskowych zasobów. To bardzo ważne działania, szczególnie wobec dzieci z grup ryzyka. Wyobraźmy sobie dziecko, które ma problemy z matematyką. Rodzina nie może mu pomóc, bo – na przykład – ojciec wyjechał za granicę, mama cały dzień pracuje, w domu jest dużo młodszego rodzeństwa. Trudno usunąć wszystkie przeciwności losu, z którymi styka się to dziecko. Ale można mu pomóc w inny sposób. Ważne, by nauczyciel zastanowił się, co może dla niego zrobić. Może zapytać, co u niego słychać, jak się czuje. Pokaże w ten sposób, że jest ono dla niego ważne. Może dostrzegać jego najmniejsze nawet postępy w nauce i dać temu wyraz. Albo zapytać, co by mu pomogło w nauce matematyki.
Bo chodzi o to, by koncentrować się na tym, co robi dobrze, a nie na tym, co robi źle. Jest wiele sposobów, by wyciągnąć rękę do takiego dziecka. Oczywiście, zdarza się, że mimo szczerych chęci nie da się mu pomóc, bo dzieją się rzeczy, na które nauczyciel nie ma wpływu. Jednak obowiązkiem ludzi, którzy pracują z dziećmi, jest zrobienie dla nich wszystkiego, co w ich mocy i zasięgu, by im pomóc. To jest istotna zmiana w podejściu do profilaktyki i rozumienia jej roli.
Rozumiem, że taka pomoc jest możliwa w przypadku nawiązania relacji.
Moim zdaniem profilaktyka powinna czerpać z koncepcji dialogu motywującego. Jej autorzy – William Miller i Stephen Rollnick – podkreślają wagę nastawienia umysłowego i emocjonalnego, z jakim pracuje się z ludźmi, którym chce się pomóc w dokonaniu zmiany. Nastawienie to określają mianem ducha dialogu. I właśnie ów duch może być stosowany w profilaktyce jako podejście do pracy z młodym człowiekiem. Polega to na trosce o młodego człowieka, którego dobro stawia się na pierwszym miejscu; na akceptowaniu go takim, jakim jest, nieodrzucaniu go, na próbie spojrzenia na świat jego oczami. Niezmiernie ważna jest też współpraca. Trzeba towarzyszyć młodemu człowiekowi, być ciekawym, co on myśli o tym, co się wokół niego dzieje. Zadaniem dorosłego jest, w tym ujęciu, motywowanie młodego człowieka, by sam podjął decyzję, że chce się zmienić. Trzeba pozwolić mu sięgnąć do własnych zasobów, żeby wywołać zmianę. On musi jej chcieć i widzieć jej sens.
I to się dzieje?
Nie mam takiej pewności, ale mam nadzieję, że powoli duch dialogu przeniknie do profilaktyki. Choćby w taki sposób, że działania profilaktyczne będą uwzględniały punkt widzenia osób, do których są skierowane. Znakomity psychoterapeuta Irvin D. Yalom w książce „Dar terapii” opisuje historię pacjentki, która miała problemy w kontaktach ze swoim ojcem. W końcu, żeby polepszyć relacje, wybrali się oboje w podróż. Jechali drogą, wzdłuż której płynął strumyk. Ona zachwycała się czystą wodą, zielenią otoczenia. Ojciec, prowadząc samochód, cały czas narzekał – że strumień jest brudny, że fatalna jest droga, że na poboczu leżą śmieci. Kobieta pomyślała: „Nie porozumiemy się. Ja widzę tak, on widzi inaczej”. W milczeniu dojechali do celu. Po latach, kiedy ojciec już nie żył, ta sama kobieta jechała tą samą drogą i tym razem ona prowadziła. Przekonała się, że rzeczywiście, patrząc z pozycji kierowcy, strumyk był brudny, a pobocze zaśmiecone. Ojciec mówił wtedy prawdę. Irvin Yalom uczynił z tej historii przesłanie dla swoich studentów: staraj się spojrzeć przez okno innego człowieka, staraj się zobaczyć świat, tak jak on go widzi. To dla mnie również jest mottem do pracy profilaktycznej z dziećmi.
Pracowałam z nauczycielami, którzy przygotowywali sześcioletnie dzieci do pójścia do szkoły. Poprosiłam, żeby wszyscy kucnęli i przeszli się w tej pozycji po szkole, żeby popatrzyli na nią z perspektywy małego dziecka.
I co widzieli?
Nogi od ławek, nogi nauczycieli, kosze na śmieci. Duże drzwi z klamką tak wysoko, że była ona dla nich niedostępna.
To bardzo behawioralne podejście.
Tak, w tym przypadku zachęca dorosłych do spojrzenia na świat oczami małych dzieci. Jednak warto spróbować przyjąć takie podejście w pracy profilaktycznej, niezależnie od wieku jej odbiorców.